Kiedy redakcja „Plusa Minusa" zaproponowała mi podjęcie tego tematu, w pierwszym odruchu chciałem grzecznie odmówić. Z upływem miesięcy, przyznaję, coraz mniej rozumiem z sytuacji patowej, jaką tworzy z jednej strony słuszna determinacja papieża, by reformować Kościół i nasze myślenie o nim, z drugiej – albo wyraźny opór ze strony stałych krytyków Franciszka, albo rodzące się wątpliwości u osób, których nie można podejrzewać o programową kontestację jego nauczania.
Owszem, do pewnego stopnia niewiele się zmieniło: ciągle bliżej mi jednak do tych, którzy w kolejnych decyzjach i nauczaniu Franciszka widzą prorockie gesty i wyznaczanie kierunku, którego skutków jeszcze nie dostrzegamy, ale który być może okaże się zbawienny dla przyszłości Kościoła. Z drugiej strony zbyt wiele osób, których intuicji i rozeznaniu jakoś ufam, wyraża wątpliwości co do niektórych ruchów papieża, by z całkowitym spokojem przechodzić nad tym do porządku dziennego.
Jeśli z niechęcią podchodzę do próby określenia, co w takim kontekście jest wyzwaniem dla Kościoła i papieża w nowym roku, to wynika to głównie z przekonania, że publicystyczne łamigłówki niekoniecznie ogarniają złożoność tego, czym naprawdę żyje Kościół. A żyje na co dzień Ewangelią, głoszeniem Słowa, liturgią, doświadczeniem nawrócenia i cudów oraz zmaganiem się – każdy we własnym zakresie – z własnymi ograniczeniami, grzechem i wyzwaniami, które bywają skrajnie różne w różnych szerokościach geograficznych. Ponadto, nie czuję się ani trochę kompetentny, by recenzować działania papieża czy poszczególnych episkopatów oraz – to osobny rozdział – kurii rzymskiej. Każdy w Kościele ma swoje zadanie i dobrze by było zamiast pisania recenzji zwyczajnie wziąć się do roboty i... do modlitwy za Kościół.
Jeśli jednak odważam się wtrącić swoje trzy grosze, to tylko dlatego, że Kościół i pytania o niego należą ciągle do spraw, które także na poziomie publicystycznym angażują duże emocje i wywołują dyskusje. Co z kolei przekłada się na postrzeganie go – różne w zależności od tego, jakie kalki zastosujemy i jak postawimy akcenty. Najczęściej, niestety, jest to obraz silnie spolaryzowany: jedni lubią posłużyć się Franciszkiem do pouczania tych „niedorastających" do nowych wyzwań, uprawiając przy okazji kult papieża, któremu sam zainteresowany jest przeciwny, drudzy zaś odsądzają Franciszka od czci i wiary – czasem dosłownie, oskarżając go wręcz o herezję.
Gdzieś w środku tego spięcia są albo ci, którzy przyjmują z wiarą papieskie rozeznanie i nie mają problemu z jego przyswojeniem, albo ci, którzy bardzo by tego chcieli, ale mają pytania, na które... chyba jednak nie zawsze uzyskują odpowiedzi. A czasem odnoszą wręcz wrażenie, że ich wątpliwości nie spotykają się ze zrozumieniem. Tymczasem wyjaśnienie ich sobie nawzajem jest konieczne, by nie dopuścić do wiszącej w powietrzu (już nie tylko na poziomie publicystycznym) schizmy.