„Szkice składające się na ten tom w większości dalekie są zarówno od bezkrytycznych apologii, jak i surowych potępień" – wyjaśnia Głowiński. Dodaje: „Subiektywność wyraża się już w wyborze osób, o których opowiadam". Pierwszy szkic w zbiorze poświęcony jest pamięci pisarza Andrzeja Kijowskiego „mistrza małych form", napisany został w styczniu 1986, rok po jego śmierci. Choć dzieliło ich zaledwie sześć lat różnicy: „zachowywaliśmy się wobec siebie tak, jakbyśmy należeli do innych pokoleń". Wspomina z uznaniem Kijowskiego jako jednego z pierwszych pisarzy publikujących poza cenzurą i to pod własnym nazwiskiem.
Czytaj więcej
Książka Christine Dwyer Hickey została nagrodzona w 2020 r. brytyjską nagrodą Walter Scott Prize dla najlepszej powieści historycznej. Aczkolwiek „Wąski pas lądu" to fabularyzowany portret słynnego amerykańskiego malarza Edwarda Hoppera i trudno rozstrzygnąć, czy jest w nim więcej prawdy czy fikcji.
Wyjątkowo długi tekst Głowiński poświęcił Kazimierzowi Wyce, dyrektorowi Instytutu Badań Literackich, prorektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego, by pokazać złożoność tej postaci, w tym: „skłonności do ulegania ideologicznym nastrojom i naciskom – co zdumiewające u intelektualisty tej klasy". Przypomina, że chociaż trzy lata po śmierci Wyki (zm. 1975 r.) Wydawnictwo Literackie opublikowało poświęcony mu tom, to nie oddawał on istoty postaci zagubionej w tym panegiryku. Tymczasem „kiedy milczy się o wódce, oportunizmie i powikłaniach rodzinnych, niczego sensownego o nim powiedzieć nie można".
Jana Błońskiego przywołuje jako najwybitniejszego krytyka literackiego z XX wieku, a Janusza Szpotańskiego jako jedną z najbardziej charakterystycznych i barwnych postaci drugiej połowy XX wieku. O Rolandzie Barthesie, filozofie i krytyku, pisze: „Uderzyła mnie od razu jego niezwykła spostrzegawczość i dociekliwość". Nie kryje też, że był speszony, gdy niespodziewanie miał przez trzy dni pobytu Francuza w Warszawie być jego przewodnikiem. Grzegorza Sinka, historyka literatury i teatrologa, uważa za erudytę i estetę, ale i wypomina mu, że nie lubił homoseksualistów i był zdeklarowanym antysemitą.
Głowiński wyznaje: „Spotkałem w życiu dwie osoby imponujące moralnie: Irenę Sendlerową oraz Jana Józefa Lipskiego". Sendlerowa uratowała mu życie w czasie wojny: „W domu mówiło się o niej z najwyższą czcią – nie pani Irena, nie pani Sendlerowa, ale po prostu Irena, tak jakby była jedyną osobą na świecie noszącą to imię". Zgodnie z jej wolą to właśnie on wygłosił mowę pogrzebową.