Już wielu się wypowiadało o dacie wyborów prezydenckich (przesunięciu ich) i o korespondencyjnym głosowaniu, więc skupię się na jednym ogniwie państwowej maszynerii: marszałku Senatu, który jakby nie zauważył, że mamy czas szybkich decyzji, i zamiast dodawać gazu, wybrał rolę legislacyjnego hamulcowego.
Intencji swoich marszałek Tomasz Grodzki nie kryje.
– Będziemy musieli zasięgnąć opinii RPO, Państwowej Komisji Wyborczej, Sądu Najwyższego i innych autorytetów po to, by wyrobić sobie zdanie, jak ten akt ustawodawczy wpisuje się w wymogi konstytucyjne, w zapisy, że głosowanie musi być bezpośrednie, tajne itd. – zapowiedział marszałek. A zapytany wprost, czy chce zamrozić na maksymalny czas tę ustawę, powiedział równie jasno, że jak sądzi, Senat wykorzysta 30 dni, czyli tyle, ile mu przysługuje.
Czytaj także: