Na początku listopada 2020 roku na łamach „Rzeczpospolitej" w tekście pt. „A jeżeli wyrok TK poszerza »kompromis aborcyjny«?" sformułowałem kilka uwag i pytań na temat zakresu i istoty wyroku TK z 22 października 2020 roku oraz skutków prawnych, jakie spowoduje jego publikacja w Dzienniku Ustaw. Oczywiście nie znałem wtedy pisemnego uzasadnienia tego wyroku – bo takowego nie było – brakiem zaś tego uzasadnienia przez ponad trzy miesiące uzasadniano brak zamieszczenia samego wyroku w Dzienniku Ustaw. Jak wiadomo, 27 stycznia 2021 roku taka publikacja jednak nastąpiła. Opublikowano także uzasadnienie wraz ze zdaniami odrębnymi pięciu sędziów TK (z czego dwa zdania odrębne dotyczą wyroku, trzy zaś jego uzasadnienia).
Moja najbardziej ogólna refleksja po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku TK jest taka, że w swoim listopadowym tekście nie zmieniłbym żadnego zdania poza dodaniem, że stan prawny ukształtowany tym wyrokiem TK w sensie formalnoprawnym obowiązuje od 27 stycznia 2021 roku w związku z opublikowaniem w tym dniu tego wyroku w Dzienniku Ustaw.
Dla poczynienia wszelkich dalszych refleksji konieczne jest przyjęcie założenia (i lojalne poinformowanie o tym czytelnika), że wyrok TK z 22 października 2020 roku istnieje jako byt prawny, a co za tym idzie, jego publikacja wywołała skutki polegające na zmianie stanu prawnego wynikające z treści tego wyroku. Przyjęcie założenia odmiennego, że ten wyrok TK tak naprawdę wyrokiem nie jest i nie wywołuje skutków prawnych, czyniłoby dokonywanie jakiejkolwiek analizy jego uzasadnienia działaniem bezprzedmiotowym. Tymczasem każda analiza prawna powinna być oparta na istniejącej rzeczywistości prawnoustrojowej i dlatego przyjmuję założenie, że wyrok TK z 22 października 2020 jest bytem prawnym, który wywołuje od 27 stycznia 2021 roku skutki prawne w nim zawarte. Rację mają wszyscy ci, którzy twierdzą, że obowiązujący w Polsce porządek prawny nie przewiduje kontroli nad wyrokami TK i czyni te wyroki ostatecznymi, ale parafrazując powiedzenie, które w swoim czasie zrobiło wielką karierę, to „taki mamy ustrój" – i to od bardzo dawna. Jedynie teoretycznie jest możliwe, że Sejm i Senat uchwali, a prezydent podpisze ustawę zawierającą identyczną normę jak norma uznana przez TK za niekonstytucyjną, która nadto jako sprzeczna z konstytucją wyrokiem TK została usunięta z obrotu prawnego. Takie postępowanie (nawet pomijając kwestię jego zgodności z Konstytucją) w swoich praktycznych skutkach prowadziłoby do tego, że TK ponownie uznałby niekonstytucyjność takiego uchwalonego przepisu i taki potencjalny pin-pong prawny, który ośmieszałby wszystkich jego uczestników, trwałby w nieskończoność. Nie należy zapominać, że jest również coś takiego jak „linia orzecznicza" TK, która, najprościej rzecz ujmując, oznacza, że rozpatrując daną sprawę, bierze się jednak pod uwagę i „orzeczniczo" szanuje dorobek poprzedników. Oczywiście TK nie jest niewolnikiem „linii orzeczniczej", ale w tej sprawie nie można udawać, że w ogóle nie występują wspólne elementy owej „linii", które są niezależne od tego, kto dotychczas zasiadał w TK.
Sam formalnoprawny skutek wyroku TK jest dosyć prosty i polega na tym, że przesłanka dopuszczalnej aborcji o treści określonej w art. 4 a ust. 1 pkt 2) ustawy znika z polskiego porządku prawnego. TK ma prawo usuwać z obrotu prawnego te normy, które uznaje za sprzeczne z konstytucją i z tego prawa TK w sprawie K1/20 skorzystał. Te normy, które nie są przedmiotem ingerencji orzeczniczej TK, nie tylko pozostają w systemie prawa (ustawie), ale podlegają stosowaniu i wykładni. W art. 4a ust. 1 ustawy pozostaną zatem nadal dwa punkty (pkt 1 i pkt 3), zawierające przesłanki legalnej aborcji.
W listopadzie 2020 roku tak o tym pisałem na łamach „Rzeczpospolitej":