Tomasz Pietryga: Post przegrywa z karnawałem

Kiedy zdecydowana większość społeczeństwa podejmuje ciężar wielomiesięcznej izolacji, nie ma akceptacji dla „wolnościowych karnawałów”, takich jak w Zakopanem.

Aktualizacja: 18.02.2021 06:11 Publikacja: 17.02.2021 15:35

Tomasz Pietryga: Post przegrywa z karnawałem

Foto: AFP

Krótki amatorski film z Zakopanego: do tętniącej życiem restauracji wchodzi inspektor sanepidu z kilkunastoma policjantami. Nie ma jednak zdecydowanej interwencji, wywiązuje się dyskusja jakiegoś ważnego „menedżera" z jednym z funkcjonariuszy. Reszta jakby zdębiała, zdaje się czekać na rozwój wypadków. Rzutki menedżer w garniturze wytyka policji brak pełnego umundurowania, brak plakietek personalnych na mundurach. Domaga się nazwisk. Policjanci patrzą trochę zdezorientowani. Menedżer grozi adwokatem i powołuje się na bezprawność działań.

Krótki film w mediach społecznościowych oglądało już tysiące ludzi i wniosek mogą mieć tylko jeden: mamy wyjątkowo łagodną policję. Widziałem podobne filmy z koronainterwencji służb we Włoszech i Izraelu. Były tak zdecydowane i kończyły się natychmiastowym zamknięciem lokalu, że nawet menedżer nie zdążył i nie miał odwagi zapytać o plakietkę z nazwiskiem. Bo mogłoby się to dla niego nie najlepiej skończyć. Na tych filmach nie było wątpliwości, kto tu jest prawem, a kto je łamie. Kto jest szeryfem, a kto jest tym złym.

Czytaj także: Oblężenie Zakopanego. Turyści urządzili spontaniczną zabawę

Tymczasem policja taką postawą, jak w Zakopanem pokazuje, że ta granica w Polsce jest nieostra.

Oczywiście funkcjonariusze znaleźli się trochę między młotem a kowadłem. Po kilku miesiącach nieprzerwanych zarzutów ( niektórych uzasadnionych), że dopuszczają się nadużyć podczas interwencji czy to na marszu niepodległości czy na tzw. strajku kobiet, dmuchają na zimne. Bo ich działania są recenzowane i znajdują się pod stałym pręgierzem polityków i części mediów. Skłonność do zdecydowanych interwencji zmalała, bo przełożeni policjantów, zdają sobie sprawę, że zawsze można znaleźć w nich polityczny kontekst.

I nie jest to dobra sytuacja ani dla obywateli, ani dla państwa. Bo tak samo niebezpieczne jest, gdy pirat drogowy ignoruje funkcjonariuszy, którzy chcą go ukarać za prędkość i ostentacyjne omijanie ograniczeń pandemicznych, z otwartą postawą i co mi teraz zrobicie.

Tak normalne państwo nie funkcjonuje i nie powinno funkcjonować również nasze, bo jest to pierwszy krok do legalizacji bezprawia, która od ignorowania zakazów w pandemii łatwo przeniknie w inne sfery życia. I nawet najbardziej zagorzały wolnościowiec nie powinien tego ignorować, bo prędzej czy później, cała sytuacja obróci się również przeciwko niemu.

Słabe są apele polityków partii rządzącej, z ministrem zdrowia na czele, którzy wzywają do rozsądku, do odpowiedzialności po karnawale na Krupówkach kilka dni temu. To nic nie da, bo w społeczeństwie zawsze znajdzie się część takich, którzy tego rodzaju apele mają za nic, kierując się głównie własnym interesem lub mądrością życiową. A na ich wyobraźnię bardziej działa twarde egzekwowanie wprowadzonych zakazów niż prośby i utyskiwania zasmuconego ministra.

Państwo powinno też mocniej wpłynąć na władze samorządowe Podhala. Bo można mieć wrażenie, że dominuje tutaj większe zrozumienie dla buntu właścicieli niezarabiających góralskich biznesów, niż świadomość zagrożenia. Czy zdają sobie sprawę, że jednodniowa impreza na Krupówkach to pandemiczna bomba, która wybuchnie, kiedy tysiące bawiących się ludzi rozjedzie się do swoich domów, w różne zakątki polski, przywożąc w prezencie swoim bliskim oprócz ciupagi i oscypka, także zakopiańskiego koronawirusa.

Wtedy całe zmagania z pandemią zaczną się od nowa. Bez szans na otwarcie turystyki, gastronomi czy na powrót do normalnego życia przez kolejne miesiące. Czy tego naprawdę chcemy?

Większość społeczeństwa nie toleruje takich wolnościowych zrywów. Bo nie po to przez długie miesiące znosimy rozłąkę z rodzinami i bliskimi, żyjąc w izolacji, przestrzegając sanitarnych rygorów, aby ktoś to w sposób nieodpowiedzialny niweczył wyrzeczenia.

Państwo w tym przypadku powinno działać w sposób zdecydowany, aby nikt nie ośmielił się pytać o policjanta o plakietkę tylko miał świadomość że złamał prawo i czeka go kara, bo zagroził dobru wspólnemu.

Krótki amatorski film z Zakopanego: do tętniącej życiem restauracji wchodzi inspektor sanepidu z kilkunastoma policjantami. Nie ma jednak zdecydowanej interwencji, wywiązuje się dyskusja jakiegoś ważnego „menedżera" z jednym z funkcjonariuszy. Reszta jakby zdębiała, zdaje się czekać na rozwój wypadków. Rzutki menedżer w garniturze wytyka policji brak pełnego umundurowania, brak plakietek personalnych na mundurach. Domaga się nazwisk. Policjanci patrzą trochę zdezorientowani. Menedżer grozi adwokatem i powołuje się na bezprawność działań.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?