Tomasz Pietryga: Tusk, aborcja i związki partnerskie. Jak rubla zarobić i cnoty nie stracić

Premier Donald Tusk, zapalając zielone światło dla lewicowej agendy związków partnerskich i aborcji, doskonale zdaje sobie sprawę, że w tej rozgrywce wszyscy będą wygranymi. On, bo zachowa spójność koalicji. Prezydent Andrzej Duda, bo w końcówce swej prezydentury zatrzyma jeszcze „lewicową zarazę”. No i lewica, która zachowa twarz przed wyborcami.

Publikacja: 11.07.2024 04:30

Akcja pod Tęczą

Tusk zdaje sobie sprawę, że przeprowadzenie lewicowej rewolucji może być ryzykowne rok przed wyborami prezydenckimi

Akcja pod Tęczą

Foto: materiały prasowe

Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że jego władza wisi na łasce ubogich koalicjantów, a historia pełna jest przykładów, kiedy polityczny plankton decydował o być albo nie być politycznych imperiów. Nie chce tego testować. Dlatego zadeklarował w środę: „Będziemy głosować za depenalizacją aborcji. Będziemy głosować za związkami partnerskimi...”.

Donald Tusk wie, że dla lewicy władza jest kusząca, ale czy za każdą cenę?

Przez ostatnie miesiące Donald Tusk starał się nie odnosić do mniej lub bardziej osobliwych pomysłów lewicy. Udając, że sprawa go nie dotyczy, tak jakby pomysły te padały w jakiejś rzeczywistości równoległej. To budziło frustracje lewicowych polityków, z czasem przekształcającą się w wyrażone publicznie wątpliwości co do dalszego sensu trwania rządowej koalicji. Wątpliwości, które zresztą wcale nie muszą być zawsze pustymi sloganami.

Tusk świetnie zdaje sobie sprawę, że chęć trwania u władzy jest dla koalicjantów kusząca, ale nawet ona ma swoje granice. Dla wielu to jedyny moment w całym politycznym życiu, kiedy zza porządnych biurek w ministerialnych gabinetach i przydymionych szyb niemieckich limuzyn mogą poczuć polityczną moc. Jednak w pewnym momencie koszt takiej egzystencji u władzy jest zbyt duży i może doprowadzić do politycznego bankructwa. Bo wyborcy lewicy powiedzą: „Co z tego, że rządzicie, kiedy nie macie żadnej mocy sprawczej, aby zrealizować choć jeden punkt wyborczych obietnic; jaki jest sens głosowania na was w kolejnych wyborach?”.

Czytaj więcej

Donald Tusk złożył deklarację ws. depenalizacji aborcji

Wybory do Parlamentu Europejskiego były poważnym sygnałem ostrzegawczym dla partii Włodzimierza Czarzastego, że rządzenie nie może polegać jedynie na trwaniu na stanowiskach, bo wyborcy oczekują mocy sprawczej. Tusk, dając zielone światło lewicowej agendzie – w końcu wkrótce na ścieżce legislacyjnej mogą znaleźć się projekt ustawy o związkach partnerskich i przepisy depenalizujące aborcję – rzuca swoim mniejszym sojusznikom koło ratunkowe, obniżając ich frustrację i strach przed gniewem własnego elektoratu.

Radykalnej liberalizacji aborcji prawie nikt nie chce

Premier świetnie zdaje sobie sprawę, że ze względu na podziały społeczne projekty o związkach partnerskich i aborcji wciąż są przedsięwzięciami wysokiego ryzyka, dodatkowo – jak pokazują choćby najnowsze badania rządowego CBOS – dość nisko stojącymi w priorytetach oczekiwań Polaków. Co więcej, radykalnej liberalizacji prawa aborcyjnego prawie nikt nie chce. Wejście na ścieżkę legislacyjną światopoglądowych ustaw na pewno wywoła wiele emocji i sporów. A pamiętajmy, że po burzliwych debatach, tysiącach felietonów i twitterowych wpisów rozgrzanych komentatorów – uchwalone przy triumfie lewicy przepisy trafią do prezydenta, który je zawetuje. I nie ma co do tego nawet cienia wątpliwości.

Donald Tusk zna już ten scenariusz i wie, że w tej rozgrywce politycznie nikt nie przegra – wszyscy będą wygranymi. On, bo zachowa spójność koalicji, nie obryzgując się zbytnio w światopoglądowej wojnie, Andrzej Duda, bo w końcówce swej prezydentury zatrzyma jeszcze „lewicową zarazę”. No i lewica, która zachowa twarz przed wyborcami, bo na drodze do realizacji jej programowych celów stanie jedynie zły Duda, ten sam, który wkrótce nie będzie prezydentem i gonienie króliczka będzie można zacząć od nowa. Wygrają też zwolennicy nowych rozwiązań. Bo mimo że ustawa o związkach partnerskich upadnie, będzie to kolejny krok w kierunku oswajania ciągle konserwatywnego polskiego społeczeństwa z czymś nowym i nieuchronnym.

Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że jego władza wisi na łasce ubogich koalicjantów, a historia pełna jest przykładów, kiedy polityczny plankton decydował o być albo nie być politycznych imperiów. Nie chce tego testować. Dlatego zadeklarował w środę: „Będziemy głosować za depenalizacją aborcji. Będziemy głosować za związkami partnerskimi...”.

Donald Tusk wie, że dla lewicy władza jest kusząca, ale czy za każdą cenę?

Pozostało 88% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?