W niedawnym wyroku Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał skargę na odmowę reaktywacji Rumuńskiej Partii Komunistycznej za dopuszczalną.
W najnowszej historii Rumunii na 19 listopada przypada szczególna rocznica. Tego dnia w 1946 r. odbyły się sfałszowane wybory, po których Rumuńska Partia Komunistyczna wraz z partiami satelickimi przejęła pełnię władzy, torując sobie drogę do zaprowadzenia ustroju totalitarnego. Jak przy tym wskazuje Karel Bartosek, jeden z autorów znakomitej „Czarnej Księgi Komunizmu", w okresie stalinizmu Rumunia wniosła szczególny wkład w dzieje represji w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej. Była bowiem prawdopodobnie pierwszym krajem na kontynencie europejskim, który wprowadził „reedukację" metodą prania mózgu. Prawdziwie szatańskim zamysłem owego przedsięwzięcia było doprowadzenie więźniów do tego, by wzajemnie się torturowali.
Czytaj także: Europejski Trybunał Praw Człowieka: sądy się nie przyłożyły
Partia kontynuacji
Mimo to znalazły się osoby chcące doprowadzić do reaktywacji Rumuńskiej Partii Komunistycznej. W 2010 r. przewodniczący komitetu organizacyjnego nowej/starej RPK Petre Ignatencu złożył wniosek do sądu w Bukareszcie o jej rejestrację. Partia deklarowała się jako kontynuatorka Komunistycznej Partii Rumunii (utworzonej jeszcze przed drugą wojną światową). Byłym członkom RPK (sprzed 1989 r.) do zgłoszenia akcesu do partii wystarczyło potwierdzenie dawnego członkostwa.
Zgodnie ze swoim statutem, ostatecznym celem nowej/starej partii miało być m.in. wprowadzenie „socjalistycznej gospodarki opartej na własności zbiorowej", w której prawo własności prywatnej musiało być zgodne z obecnymi i przyszłymi interesami narodu rumuńskiego. Zgodnie z tym samym dokumentem partia miała respektować wszelkie zasady demokratyczne i konstytucyjny ustrój kraju, choć nie przeszkadzało to określić jako innego z jej celów wprowadzenia „socjalistycznego państwa prawa".