Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?

Oskładkowanie wszystkich umów zlecenia będzie miało albo ten skutek, że gwałtownie wzrosną koszty zawierania takich umów dla zleceniodawców, albo że gwałtownie spadną kwoty, które po wykonaniu umowy wpłyną na rachunek zleceniobiorców. Że tak się stanie, stosunkowo łatwo można wykazać na konkretnych liczbach.

Publikacja: 15.05.2024 08:29

Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?

Foto: Adobe Stock

Oskładkowanie zleceń to duża zmiana. Obecnie umowy zlecenia podlegają obowiązkowym składkom ZUS w sytuacji, gdy umowa stanowi dla zleceniobiorcy jedyne źródło dochodu. Kolejne umowy, jeżeli nie są zawarte z pracodawcą, a wartość pierwszej jest wyższa od minimalnego wynagrodzenia, nie muszą być oskładkowane. Oznacza to, że o ile opłacany jest ZUS od co najmniej minimalnego wynagrodzenia, to umowa zlecenia nie podlega już oskładkowaniu.

Jakie zmiany w umowie zlecenia 2024?

Po zmianie przepisów, którą niedawno zapowiedział rząd, wszystkie umowy zlecenia mają podlegać składkom na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, wypadkowe i chorobowe), niezależnie od kwoty, na jaką opiewają. Wyjątkiem mają być umowy zlecenia z uczniami szkół średnich i studentami do 26. roku życia. Nowe przepisy miałyby pojawić się w czwartym kwartale 2024 roku i wejść w życie już 1 stycznia 2025 roku. Żadne dodatkowe szczegóły tego rozwiązania nie są na razie znane.

Ta wymuszona zaakceptowanymi przez Polskę kamieniami milowymi w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO) zmiana została przez większość ekspertów i publicystów przyjęta z dość dużym entuzjazmem. Czy jednak słusznie? Czy faktycznie zleceniobiorcy na tym zyskają?

Emerytury zleceniobiorców urosną niewiele

Z jednej strony, jak podnoszą niektórzy eksperci, zapowiedziane rozwiązanie jest dla zleceniobiorców korzystne. Ich konta w ZUS urosną dzięki składkom odprowadzanym od zleceń. Dla każdego, kto jeszcze wierzy w polski system emerytalny, to dobra wiadomość.

Z drugiej strony nawet najwięksi optymiści wśród zleceniobiorców nie powinni mieć złudzeń i się spodziewać, że ich przyszłe emerytury, z tego jedynego powodu, urosną w sposób bardziej odczuwalny. Emerytalne zyski nie będą duże. Można prognozować, że będzie to od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Bieżące straty na ich kontach będą zaś na pewno odczuwalne.

Czytaj więcej

Dlaczego to emerytki najczęściej dostają grosze

Zleceniobiorcy już dziś muszą liczyć się z tym, że wejście nowych przepisów w życie oznacza dla wielu z nich znaczący ubytek tego, co trafia na ich konta po wykonaniu zlecenia. Szczególnie że przestrzeń negocjacyjna do ewentualnych dyskusji o wzroście stawek w najbliższym czasie raczej będzie się kurczyć niż poszerzać.

Powiedzmy też sobie jasno: skala ubytku na kontach zleceniobiorców zależeć będzie nie od tego, jaki kształt przybiorą uchwalane przepisy, ale od tego, jak duży koszt reformy zechcą wziąć na siebie zleceniodawcy. Jeśli zdecydują się utrzymać koszty zlecenia na dotychczasowym poziomie – a mało jest przesłanek, które pozwalałyby przypuszczać, że będzie inaczej – reforma składkowa uderzy zleceniobiorców po kieszeni mocniej, niż mogłoby się to dziś wydawać.

Oskładkowanie umów zlecenia 2024: Finansowo stracą zarówno zleceniobiorcy, jak i przedsiębiorcy

Nikt nie powinien się dziś oszukiwać. Zmiana zasad oskładkowania umów zlecenia oznaczać będzie znaczący wzrost kosztów dla pracodawców i niższe wypłaty dla zleceniobiorców. Wystarczy spojrzeć na konkretne liczby.

Dziś osoba, która pracuje już na etacie i zawrze dodatkowo umowę zlecenia, np. na 5000 zł, otrzymuje na konto 4370 zł (przy założeniu, że korzysta z 20-proc. kosztów uzyskania przychodów). Od tej kwoty pobierana jest jedynie składka zdrowotna, co dla niej stanowi „stratę” 450 zł. Pobierana jest też zaliczka na PIT – kolejne 180 zł, które nie trafiają na konto zleceniobiorcy. Co jednak ważniejsze: dla pracodawcy taka umowa oznacza koszt na poziomie 5000 zł. Dokładnie tyle musi zainwestować, aby zlecenie zostało wykonane.

Efekt może być zatem taki, że liczba aktywnych umów zlecenia zacznie spadać. Tylko że to wcale nie będzie oznaczało – na co dość naiwnie liczy część komentatorów – że w to miejsce wzrośnie liczba zawieranych umów o pracę

Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, nastąpi istotna zmiana w tych wyliczeniach. Przy takim samym zleceniu na 5000 zł zleceniobiorca otrzyma na swoje konto 3812,19 zł, czyli aż o 557,81 zł mniej niż obecnie. Od zlecenia zostaną pobrane składki na: ubezpieczenie emerytalne (488 zł), ubezpieczenie rentowe (75 zł), ubezpieczenie chorobowe (122,50 zł) oraz ubezpieczenie zdrowotne (388,31 zł), a także zaliczka na PIT (114 zł).

Na tym jednak koszty takiej zmiany się nie kończą. Utrzymanie zlecenia na poziomie 5000 z brutto oznaczało będzie znaczący wzrost wydatków po stronie zleceniodawcy.

Zleceniobiorcy mogą na reformie stracić podwójnie

Dla zleceniodawcy („pracodawcy”) koszt takiego zlecenia wzrośnie z 5000 zł do 6024 zł. Będzie zatem o ponad 1000 zł wyższy niż obecnie. Wbrew optymistycznie nastawionym do reformy ekspertom uważam, że pytanie o to, czy zleceniodawcę będzie stać na taki wzrost kosztu, jest jak najbardziej uzasadnione. Gdzieś przecież środki na taki dodatkowy wydatek trzeba będzie w firmowych budżetach znaleźć.

Co jednak, jeśli zleceniodawca nie zwiększy budżetu na zlecenie i zechce utrzymać koszty na dotychczasowym poziomie? W takiej sytuacji zleceniobiorca na bieżących wpływach na swoje konto straci znacznie więcej, niż wynika to z już przedstawionego wyliczenia. Gdyby bowiem zleceniodawca chciał utrzymać swoje koszty na „starym” poziomie 5000 zł, to umowa musiałaby opiewać nie na 5000 zł brutto, ale tylko na 4150 zł, co oznaczałoby wypłatę dla zleceniobiorcy 3214,17 zł – a to aż o 1155,33 zł mniej niż obecnie. Strata byłaby zatem niemal 25-procentowa.

Czy do takiej sytuacji rzeczywiście dojdzie, trudno dziś przesądzić. Jest to jednak dość prawdopodobne. Przedsiębiorcy i bez tego znajdują się od dłuższego czasu pod silną presją płacową. Wiele firm już teraz zmuszonych jest do szukania oszczędności. Efekt może być zatem taki, że liczba aktywnych umów zlecenia zacznie spadać. Tylko że to wcale nie będzie oznaczało – na co dość naiwnie liczy część komentatorów – że w to miejsce wzrośnie liczba zawieranych umów o pracę.

Z drugiej strony powinno być jasne, że rząd nie ma wyjścia i opisane rozwiązania musi wprowadzić, jeśli chce skutecznie sięgać po środki z KPO.

Oskładkowanie umów zlecenia 2024: Donald Tusk wprowadzi w życie to, do czego zobowiązał się Mateusz Morawiecki

To właśnie zawarty w KPO kamień milowy przewiduje „ograniczenie segmentacji rynku pracy i zwiększenie zabezpieczeń społecznych określonych pracowników”. Zakładał on wejście w życie przepisów, które miały objąć składkami na ubezpieczenia społeczne wszystkich umów cywilnoprawnych niezależnie od wysokości uzyskiwanych na ich podstawie przychodów. Z tego obowiązku miały być wyłączone jedynie umowy zawierane ze studentami do 26. roku życia.

Teraz reforma będzie musiała być realizowana przez rząd Donalda Tuska. Realizacja kamieni milowych jest bowiem warunkiem otrzymania środków z KPO

Kamień milowy dotyczący oskładkowania umów cywilnoprawnych został przez Polskę zaakceptowany za czasów rządów premiera Mateusza Morawieckiego. Reforma miała być wdrożona już w pierwszym kwartale 2023 roku. Jednak po nieudanej reformie podatkowej, przeprowadzonej w 2022 roku w ramach tzw. Polskiego Ładu, i związanej z nią klęsce wizerunkowej rząd Mateusza Morawieckiego nie zdecydował się na pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych. Teraz reforma będzie musiała być realizowana przez rząd Donalda Tuska. Realizacja kamieni milowych jest bowiem warunkiem otrzymania środków z KPO.

Przypomnijmy, że pieniądze KPO pochodzą z europejskiego Funduszu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (Recovery and Resilience Facility – RRF). W ramach KPO Polska zobowiązana jest do wprowadzenia łącznie 48 reform, z którymi powiązanych zostało 115 kamieni milowych.

Czytaj więcej

Rząd chce walczyć z patologiami na rynku pracy. Efekt może być odwrotny

Oskładkowanie zleceń to duża zmiana. Obecnie umowy zlecenia podlegają obowiązkowym składkom ZUS w sytuacji, gdy umowa stanowi dla zleceniobiorcy jedyne źródło dochodu. Kolejne umowy, jeżeli nie są zawarte z pracodawcą, a wartość pierwszej jest wyższa od minimalnego wynagrodzenia, nie muszą być oskładkowane. Oznacza to, że o ile opłacany jest ZUS od co najmniej minimalnego wynagrodzenia, to umowa zlecenia nie podlega już oskładkowaniu.

Jakie zmiany w umowie zlecenia 2024?

Pozostało 95% artykułu
Opinie Prawne
Marta Milewska: Czas wzmocnić media lokalne, a nie osłabiać samorządy
Opinie Prawne
Wojciech Labuda: Samo podwyższenie zasiłku pogrzebowego to za mało
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lekcja praworządności dla Ołeksandra Usyka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Powódź wzmocni zjawisko patroli obywatelskich? Budzą się demony
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Może prezydentowi ręka zadrży