Gdy nie ma przedawnienia to wierzyciel może zwlekać wiele lat z dochodzeniem swych roszczeń, a przecież zobowiązanemu z biegiem czasu coraz trudniej jest wykazywać swoje racje. Tak jak za włamanie do piwnicy nie wolno karać po np. 25 latach, tak nie można po np. 25 latach dochodzić długów. Ani w prawie cywilnym ani w gospodarczym ani karnym na tle przedawnienia nie dochodzi do sporów między stronami.
Szczególnie ważne ono jest w sprawach podatkowych, bo jest to najefektywniejszy - jaki wymyślono w cywilizowanym świecie - mechanizm wymuszający efektywną i zgodną z prawem pracę administracji podatkowej. Oczywiście poprawnie działające przedawnienie chroni również obywateli/przedsiębiorców przed weryfikacją ich rozliczeń podatkowych za odległe okresy. Prowadzenie postępowań podatkowych za okres np. sprzed 10 czy więcej lat dezorganizowałoby funkcjonowanie każdej firmy. Zwłaszcza, że za tak odległe okresy nie są przetrzymywane dokumenty finansowe. Min. dlatego, że termin przedawnienia, zgodnie z Ordynacją podatkową, wynosi 5 lat. Jasno więc trzeba powiedzieć, że nie jest ono prezentem dla unikających płacenia należnych państwu danin.
Jednak w III RP - tak mniej więcej od 2000 roku- za pomocą zadziwiającej kreatywnej wykładni sądowej stosunkowo dobrych początkowo przepisów i następczych w stosunku do niej nieprzemyślanych zmian legislacyjnych, doprowadzono do tego, że przedawnienie postawione zostało na głowie. To wyjątkowo delikatne określenie, bo stało się elementem bezprawia państwa w stosunku do obywatela.
Doprowadzono do tego, że nie tylko nie wymusza efektywnej i zgodnej z prawem pracy fiskusa,, ale wręcz zwiększa opieszałość pracy administracji i zgodność z prawem decyzji nie ma większego znaczenia. Fiskus może przerywać bieg terminu przedawnienia bez żadnych problemów za pomocą rozmaitych „wytrychów”. Trochę mniej już korzysta z bezzasadnego wszczynania postępowań karnych skarbowych, bo nie musi. Bo uchwalono inne. Zdecydowanie prostszym sposobem jest choćby nadawanie rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji pierwszej instancji, czyli w trakcie toczącego się postępowania podatkowego, gdy nie wiadomo czy w ogóle jakieś zaległości ma podatnik.
Rygor natychmiastowej wykonalności można nadać, zgodnie z brzmieniem art.239a Ordynacji podatkowej, gdy zbliża się termin przedawnienia. Jakim trzeba być ignorantem logicznym aby uchwalić coś takiego? Przecież ustawodawca musi być racjonalny, a ten przepis łamie wprost zasadę przedawnienia zawartą w art. 70 par. 1 O.p. i to za pomocą argumentu, że skoro zbliża się termin przedawnienia to przerwiemy jego bieg (….). Jest to wręcz niebywałe, tym bardziej, że pozbawianie w ten sposób obywatela prawa do przedawnienia powinno być widoczne dla dosłownie każdego. Niestety nie dostrzegli tego sędziowie sądów administracyjnych, którzy od ponad 13 lat pozwalają administracji na stosowanie tego przepisu i nie zaskarżyli go do Trybunału Konstytucyjnego. W ten sposób sąd administracyjny doprowadził do tego, że postępowania podatkowe mogą toczyć się przez całe lata i przedawnienie jest fikcją. Czyli go nie ma(!)