Najpierw wybucha bomba, a potem TSUE ogłasza wyrok...
Oczekiwanie na wyrok TSUE wydawany w polskiej sprawie to obecnie oczekiwanie na przełom (i – najlepiej – ostateczne załatwienie wszystkich kwestii spornych). Ogłoszenie takiego wyroku to wydarzenie celebrowane przez media. To bardzo cieszy, bo jeszcze kilka lat temu, stronę TSUE w dniu ogłoszenia nawet potencjalnie bardzo ważnych wyroków sprawdzała w Polsce jedynie garstka entuzjastów. Emocje sięgają więc obecnie zenitu, a szum informacyjny (czy może raczej strzelające korki od szampana bądź odgłos załamywanych rąk) utrudnia merytoryczną ocenę wyroku, przesłaniając nieco jego rzeczywistą treść i kontekst, w jakim wyrok został wydany.
Czytaj także:
TSUE po stronie kredytobiorców
Skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle? Skoro jest tak źle, czemu jest tak dobrze?
Ustalenie trzyosobowego składu sądu, brak rozprawy oraz brak wypowiedzi Rzecznika Generalnego mocno sugerowały, że przełomu nie będzie. Wyrok w sprawie C-19/20 to po prostu stabilna kontynuacja dotychczasowej linii orzeczniczej TSUE, z lekkim pogłębieniem argumentacji. Treść orzeczenia wynika z treści (i być może nieco z tonu) zadanych pytań. Gdański sąd sformułował pytania, w których zdawał się nie dowierzać, że aż taki poziom ochrony przysługuje konsumentom na tle dyrektywy 93/13. Odpowiedź udzielona przez TSUE to w największym skrócie potwierdzenie, że (w zależności od tego, kogo się reprezentuje): jest aż tak źle albo jest aż tak dobrze.
Konflikt frankowy trwa już bardzo długo, co jest szczególnie uciążliwe dla konsumentów dochodzących swoich praw (upływ czasu to czynnik korzystny z punktu widzenia banków). Istniejący spór prawny jest na tyle skomplikowany, wielowątkowy i oparty na tak zróżnicowanych stanach faktycznych, że trudno sobie wyobrazić jedno orzeczenie - tak TSUE jak i SN - które miałoby potencjał zakończenia całości sporu jednym zdecydowanym cięciem. Niewątpliwie istnieją kwestie, wyjaśnienie których znacząco przyspieszyłoby ten proces. Z punktu widzenia prawa krajowego sprawą o absolutnie kluczowym znaczeniu jest przesądzenie, czy po usunięciu klauzuli przeliczeniowej umowa może czy nie może dalej funkcjonować. W odniesieniu do którego rodzaju umów? Jak rozliczyć nienależne świadczenia? Z punktu widzenia prawa UE najważniejszą sprawą byłoby wyraźne potwierdzenie zakresu roszczeń restytucyjnych stron w sytuacji, kiedy sąd krajowy stwierdzi niemożność dalszego obowiązywania umowy. Wyprowadzenie ograniczeń w tym zakresie na podstawie istniejącego orzecznictwa TSUE, choć merytorycznie całkowicie uzasadnione, może okazać się zbyt słabym argumentem dla polskich sądów. Wciąż są one bowiem w procesie akceptowania aksjologii konsumenckiego prawa Unii Europejskiej, rewolucyjnej dla prawników wychowanych w przeważającym dotąd nurcie neoliberalnego podejścia do prawa.