W artykule ukazanym w Rzp 18.04 br. Prezes mBanku Cezary Stypułkowski polemizuje z prof. Ewą Łętowską, w jednym przypadku nawet zgadzając się, że na „takich warunkach nikt nie udzieliłby kredytu". Jeszcze w sierpniu ub.r. posłał był list dostępny w internecie, którego treść jest zbieżna, więc odnieśmy się do obu epistoł łącznie. W liście uprzejmie upomina, aby pani Profesor nie poddała się frankowemu lobby, zwanemu grupą nacisku, a w artykule ubolewa, że jakoby przystąpiła.
Podzielam tę boleść, bo p. Profesor przydałaby się każdemu lobby. Podkreślmy, że prof. Łętowska odrobiła pracę (chyba domową?) i zamiast rzucania kośćmi niezgody wypadałoby poczytać jej opracowania, z sugestią jak w tytule. Znajdziemy tam podłoże do analizy stanu prawnego umów, ale też ekonomii, o której konstatuje: „to nie moja działka". Stan prawny jest jasny, mimo iż SN obłożony sześcioma pytaniami nie wiec co robić, bo nie o faktach mu rozstrzygać. A tych niestety rektorom i ekonomistom, a nawet prezesom banków ze stażem, brakuje. Nie brakuje ich prezesowi Ing Banku B. Bartkiewiczowi, za co należą się słowa uznania. A może to też frankowy lobbysta? Prezes mBanku sugeruje też konieczność dialogu między prawnikami, ekonomistami i sektorem rynkowym, bo „skala nieporozumień jest zastraszająca". Ale suponuje też, że kto się nie zna się na ekonomii, powinien skorzystać z okazji, by np. siedzieć cicho. A prof. Ewa Łętowska i pisze i mówi!
Czytaj też: Ireneusz Łazarski: Łętowska za prawem, Balcerowicz i Gadomski za gospodarką! Jak to pogodzić?
Otóż szanowni eksperci – prawo nie odbiega daleko od ekonomii, czyli zasad racjonalnego postępowania, o czym u prof. Łętowskiej w co drugim zdaniu. A skoro zajmuje się tym społecznie, może zgodziłaby się na doszkolenie nt. logiki rynku, zasadności roszczeń, respektowania orzeczeń, a nawet skali problemów makroekonomicznych i sprawiedliwości społecznej, o którą ekonomiści martwią się najbardziej.
O ekonomicznych aspektach kredytów frankowych i im podobnych napisałem wiele, ale wybitnym znawcom zapewne nie przystoi tego czytywać, bo ... nie ten poziom! Prof. Łętowska nie ma z tym problemu, co skłania do podejrzeń, że „cały czas się uczy", więc z powołaniem się na doświadczenie, jej „błędne tezy i wnioski" są odważnie „prostowane". Jeden z profesorów nawet uzasadnił: „ Dla ekonomisty jasne, że środki dewizowe mogą pochodzić z kredytu, by wymienić na złote, ale to za trudne dla sądów i prawników(...). Złożenie dwóch transakcji prowadzi ich do wniosku, że klient nie miał zobowiązania walutowego, bo nie widział banknotów. Taki poziom wiedzy i analizy, pozostawiam bez komentarza" (DGP nr 7. Z 13.01.2021r). Nie zważając na poziom – niestety nie miał, tak jak bank nie miał należności walutowej, choć ją zapisał. Ciekawe byłoby usłyszeć, gdzie sz. Profesor dostrzegł źródło waluty, ale teraz należą się podziękowania za wskazanie problemu składania transakcji; udało się wytropić i złożyć, nawet więcej niż dwie.