Czy da się udowodnić tezę, że właśnie przy okazji sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika prezydent Andrzej Duda postanowił „wybić się na niepodległość”? Nie da się jej obronić. O co zatem w tym wszystkim chodzi? Ścieżką do dekonstrukcji problemu z może być pytanie: komu służy cała ta zawierucha, kto na niej zyskuje, a kto traci? Pytanie retoryczne, ponieważ oczywistym jest, że rozgrzanie do czerwoności sytuacji politycznej służy wyłącznie Jarosławowi Kaczyńskiemu, zwłaszcza że temat nie on grzeje, lecz media: i to, przede wszystkim, media od niego niezależne.
Czytaj więcej
Politycy i dziennikarze spodziewali się wszystkiego najgorszego po starcie kolejnego posiedzenia Sejmu. Ale (tym razem) obawy się nie sprawdziły: Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński nie zakłócili obrad.
Cała sytuacja wygląda zatem na pułapkę ofsajdową, a rzekomy dysonans między Andrzejem Dudą a Jarosławem Kaczyńskim – na kolejną ustawkę. Tyle że dobrze zakamuflowaną. Rzucenie gorącej cegły prokuratorowi generalnemu było obliczone wyłącznie na przewleczenie sprawy i dogrzewanie dymiącego kotła: i co z tego, że kosztem siedzących akolitów. Przecież opinia prokuratora generalnego nie wiązała prezydenta, a skądinąd wiedzieliśmy przecież, że ją oczywiście zignoruje, a jego decyzja była znana ex ante.
Jaki był plan Jarosława Kaczyńskiego
Plan zatem był taki, aby dolewać paliwa politycznego tak długo, jak długo naiwni politycy koalicji rządzącej oraz media będą temat grillowały – z niewiadomych powodów uznając sprawę za numer jeden codziennego przekazu i nie dostrzegając, że wpadają w zastawioną przez Jarosława Kaczyńskiego pułapkę.
Trzeba pogratulować, nie bez złośliwości, wolnym mediom, że w tak dziecinny sposób dały się podprowadzić fortelowi Kaczyńskiego. Z pięciorzędnej wiadomości uczyniono temat najważniejszy, zarezerwowano anteny na „wydania specjalne”, przerywano programy relacjami online spod murów więzienia; zupełnie tak, jakby cały naród czekał na oswobodzenie bohaterów (sic!). Czy doprawdy nikt w gabinetach oraz redakcjach nie zauważył, że cała ta podrzucona chytrze narracja jedynie pomaga PiS-owi wciągnąć dwóch przestępców na sztandary? Obawiam się, że nawet Jacek Kurski nie zrobiłby tego tak skutecznie…