Andrzej Duda deklarował kiedyś, że stale się uczy. Wielu Polaków jest z pewnością zawiedzionych tempem tej nauki, a może nawet bardziej skłonnością prezydenta do uczenia się rzeczy złych, suflowanych mu, jak się z reguły uważa, przez szefa partii, z której się wywodzi.
Od razu przyznam, że należałem w sprawie tego prezydenckiego uczenia się do grona sceptyków. I dlatego, gdy państwo PiS zapewniło prezydentowi Dudzie drugą kadencję, nie podzielałem nadziei, że stanie się on niezależny od prezesa rządzącej partii, bo nie będzie musiał liczyć na jego wsparcie (czyli wsparcie państwa) w ubieganiu się o reelekcję. Pisałem wtedy, że nie znajduję w politycznej osobowości prezydenta przesłanek moralno-intelektualnych, które by pozwoliły mu się przeistoczyć z Kmicica w Babinicza. Wbrew ówczesnym nadziejom nie stał się lepszym prezydentem, nie zaczął przedkładać interesów Polski i Polaków nad interes partii władzy.
Czy prezydent Duda stanie na straży konstytucji
Ale oto zwycięstwo demokratycznej opozycji przynosi prezydentowi Dudzie kolejną dobrą okazję, aby dokonać ważnej korekty w sposobie sprawowania najwyższego urzędu w państwie, a przy tym swego wizerunku, z którym przejdzie do historii.
Czytaj więcej
Wkraczamy w tydzień totalnej konfrontacji państwa PiS z Rzeczpospolitą – na salach sądowych, w Sejmie i na ulicach polskich miast.
Przypomnijmy, że zwycięstwo demokratycznej opozycji 4 czerwca 1989 r. dało generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu szansę odegrania roli ważnego czynnika sprzyjającego powrotowi Polski do Europy i demokracji. Generał z niej skorzystał i osąd historii jest dla niego nieco łagodniejszy. Zwłaszcza że wprowadzając stan wojenny, mógł się tłumaczyć historyczną koniecznością i widmem sowieckiej interwencji. W 1989 r., kiedy już mógł wybrać, bo ze względu na głęboki kryzys ZSRR i reformy Gorbaczowa, nie było lęku przed interwencją, wybrał sprzyjanie interesowi Polski i to wbrew stanowisku i interesom własnego obozu politycznego.