Prezydent Joe Biden przywołał Boga mówiąc o przyszłości „tego człowieka”, którego wcześniej nazwał zbrodniarzem wojennym i rzeźnikiem. „Ten człowiek” nie może pozostać u władzy. Te słowa nabrały religijnego charakteru.
Niezależnie od tego, jak je odczytywać, jako amerykańskie dążenie do zmiany na Kremlu czy też nawoływanie Rosjan, by się sami tym zajęli, trudno oczekiwać, by Biden z rzeźnikiem usiadł kiedyś do stołu.
Czytaj więcej
Bitwy, która trwa teraz, nie wygramy w ciągu dni czy miesięcy. Musimy przygotować się na długą walkę - powiedział na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.
Parę razy odwołał się do papieża Jana Pawła II i do jego słów „Nie lękajcie się”. Teraz też nadają się na hasło w starciu ze złem. Jednak od ich wypowiedzenia do upadku imperium zła upłynęło kilkanaście lat, od powstania „Solidarności” do pożegnania komunizmu w Polsce prawie dekadę.
Walka ze złem teraz może trwać nawet dłużej. Nie miałaby to być krucjata w średniowiecznym rozumieniu. Nie zbrojne podbicie Moskwy. Lecz wielki nacisk gospodarczy na Rosję połączony z demonstrowaniem siły zachodnich wartości - demokracji i wolności, demonstrowaniem w działaniu, a nie tylko słowach. Podobnie działają misjonarze, pokazując, że dostatek, standard życia jest związany z wyznawanymi wartościami.