Jak to? Przecież wystraszył się stanowczej postawy Zachodu, niespodziewanego powrotu Ameryki na miejsce przywódcy wolnego świata i nie uderzył na Ukrainę, choć zgromadził siły zdolne ją zmiażdżyć.

Po raz pierwszy w swojej prezydenturze zobaczył, że Zachód nie jest rozlazłym mieszczuchem z wiekopomnej sztuki Maxa Frischa „Biedermann i podpalacze”, że demonstracja siły i mocarstwowe pokrzykiwania nie doprowadzą do nowego Monachium, tylko – co dla Moskwy katastrofalne – zjednoczą Zachód. W kremlowskich rachubach wyszło, że sankcje mogą być dotkliwe, a nie okazać się tylko łagodzącym plasterkiem na nieczystym sumieniu polityków znad Potomaku, Tamizy i Łaby. To przecież stary Biden wygrywa ten pojedynek, mimo że niektórzy z nas odmawiają mu resztek męskości; a co więcej, my też mamy miejsce w zwycięskim obozie.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Putin robi wielki krok ku wojnie

A jednak Putin już wygrał, chociaż jeszcze tego nie wiemy. Bo wcale nie musi zająć Odessy i Kijowa, ani osadzać posłusznego rządu pod wietrzejącym symbolem Tryzuba. Oczywiście chętnie by to zrobił, pod warunkiem że byłoby lekkie i łatwe, ale na pewno nie będzie przyjemne, bo spłynie rzeką krwi rosyjskiej, chociaż o ukraińską on nie dba. Więc nie musi. Jemu chodzi tylko o to, by Ukraina – jeśli już koniecznie chce być „samostijna” – to niech sobie będzie, ale jako nieuleczalnie chory człowiek Europy, kraj, gdzie nic się nie udaje, z którego ludzie uciekają, w którym nie założy interesu żaden normalny biznesiarz. I na to pracuje nie od dziś: o tym myślał, zajmując Krym, kiedy instalował na wschodzie Ukrainy ropiejący wrzód w postaci zbuntowanych „republik ludowych”, a teraz doprowadzając ją na skraj wojny. Będzie się pozornie wycofywał i znów wracał, a jutro lub najdalej pojutrze wykona kolejny manewr, który przerazi świat i podtrzyma zabójcze wrzenie. Ale wie także, że z każdym krokiem będzie słabszy i każde z tych okrutnych posunięć będzie umacniało i jednoczyło ukraiński naród.

Najstraszniejszym koszmarem Putina jest nie tyle Ukraina wolna, spokojna, zamożna i coraz mocnej związana z Zachodem, ale uznanie przez jego poddanych, że skoro Ukraińcom się udało, to może udać się także Rosjanom. A takie przekonanie byłoby dlań nieodwołalnym wyrokiem śmierci.