Skutki epidemii koronawirusa dla realnej gospodarki są oczywiście trudne do oszacowania. Zbyt wiele tu niewiadomych. Analogie z wcześniejszymi przypadkami pandemii są nieadekwatne.
Wystarczy sobie uzmysłowić, że na początku pierwszej dekady XXI wieku, kiedy światem wstrząsnęła na krótko epidemia SARS, a tempo globalnego wzrostu zostało obniżone o ledwie odczuwalne 0,1 pkt proc., gospodarka chińska, gdzie wszystko się zaczęło, ważyła w światowym PKB grubo poniżej 8 proc., a teraz dokłada do niego 19 proc.
Baza dla chińskiego 6,1-proc. wzrostu gospodarczego z ubiegłego roku to 180 proc. bazy dla wzrostu sięgającego 9,4 proc. przed dziesięcioma laty. Chiny bardzo urosły. Ich konsumpcja towarów i usług oraz znaczenie dla światowych rynków surowcowych i globalnych łańcuchów kooperacyjnych stały się w ciągu dekady niepomiernie ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej w historii.
Paliwo dla procesu deglobalizacji
Udział Chin w światowym eksporcie wyrobów elektronicznych – według danych UNCTAD – sięga już 30 proc., czyli jest pięciokrotnie wyższy niż Niemiec. W roku 2000 udział Chin w światowym imporcie wynosił 2,7 proc. Obecnie to 11 proc.
150 mln turystów chińskich – według UN World Tourism Organization to największa grupa na świecie – wydaje rocznie ok. 279 mld dol. Turysta z ChRL spędzał w ubiegłym roku średnio 18 dni w Stanach, wydając na wizytę 7 tys. dol.