Podstawa prawna przecież jest. To dyrektywa 2014/59/UE ustanawiająca ramy na potrzeby prowadzenia działań naprawczych oraz restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji w odniesieniu do instytucji kredytowych i firm inwestycyjnych (BRRD). Pisałem już o niej na łamach „Rzepy". Zaimplementowaliśmy ją do prawa polskiego na podstawie ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. PO i PiS zgodnie głosowały za jej przyjęciem. Kłócić to oni się mogą o stanowiska w Trybunale Konstytucyjnym, a nie o los oszczędności obywateli.
Zaczęło się na Cyprze, gdy w 2013 r. świat usłyszał, że „ministrowie finansów strefy euro i szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego uzgodnili w nocy »pakiet ratunkowy« dla zagrożonego niewypłacalnością Cypru w wysokości 10 mld euro".Prawie 6 mld euro postanowiono zabrać Cypryjczykom z ich kont bankowych. Nazwano to „wkładem do pakietu". Przy depozytach do 100 tys. euro – 6,75 proc., a od kwot wyższych – 9,9 proc.
Podobno Cypr „miał duże znaczenie dla przyszłości całej strefy euro" – choć jego PKB to 0,2 proc. PKB całej Unii. Istota kryła się w eufemizmie: „ewentualna niewypłacalność Cypru odbiłaby się niekorzystnie na nastrojach inwestorów i zaufaniu do krajów strefy euro i wywołała negatywne reperkusje na rynkach finansowych"!
Następnie przystąpiono do tworzenia podstaw prawnych dla takich działań na przyszłość. Komisja Parlamentu Europejskiego ds. gospodarczych przyjęła stanowisko w sprawie naprawy upadających banków w UE, uznając, że „w kosztach naprawy mogą brać udział właściciele depozytów powyżej 100 tys. euro".