Jako społeczność nie jesteśmy mocni w przewidywaniu trudności i unikaniu błędów. Lepiej nam idzie wyciąganie wniosków z porażek, a i to nie zawsze. Cecha to zakorzeniona w narodzie, skoro frazę „Polak mądry po szkodzie” w różnych odmianach znaleźć można już w XVI wieku, choćby u Reja czy Kochanowskiego.
Rząd Donalda Tuska spiera się o kredyt mieszkaniowy „Na start”
Właśnie trwa kolejny narodowy test z nauki na własnych błędach. Ugrupowania koalicyjne toczą spór, czy wprowadzać obiecany przez PO kredyt 0 proc. dla zadłużających się na zakup mieszkań (zwany kredytem mieszkaniowym „Na start”), czy jednak go sobie odpuścić, jak parę innych obietnic wyborczych pochopnie złożonych w trakcie wyborczej licytacji z PiS.
Czytaj więcej
Polska2050 nie poprze projektu ustawy o kredycie mieszkaniowym #naStart w obecnej formie, zapowiedział marszałek Sejmu i lider Polski 2050 Szymon Hołownia. Zadeklarował, że poparcie takie byłoby możliwe w przypadku wsparcia budownictwa społecznego i zwiększenie podaży mieszkań.
Koalicyjna Polska 2050 Szymona Hołowni otwarcie krytykuje kredyt „Na start” i – zdaje się – ma poparcie ministra finansów Andrzeja Domańskiego, skoro ten w projekcie budżetu na 2025 rok nie przewidział na dopłaty do tego kredytu ani grosza. To ostatnie nie dziwi, skoro nad rządem zawisł unijny miecz procedury nadmiernego deficytu, gwałtownie rosną wydatki zbrojeniowe, a gabinet Donalda Tuska jak ognia unika ograniczania rozbuchanych wcześniej transferów socjalnych.
Jak PiS „Bezpiecznym kredytem 2 proc.” zmniejszył dostępność mieszkań
Argumenty przeciwko kredytowi 0 proc. są mocne i nie ograniczają się do kwestii trzeszczącego w szwach budżetu. Najważniejszy to mieszkaniowa bańka cenowa, jaką w wyborczym roku 2023 zafundował Polakom walczący o reelekcję PiS. W pół roku w ramach swojego programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.” rozdał budżet na dopłaty kredytowe przeznaczony na lata 2023–2024. Efekt? Ceny mieszkań – i tak już wysokie po pandemii – wręcz wystrzeliły, a zdolność nabywcza chcących kupić własne M zmalała. Zamiast na mieszkanie 50-metrowe stać ich na nieco ponad 40-metrowe, czyli o jeden pokój mniej. Zadowoleni mogli być tylko deweloperzy i sprzedający mieszkania odziedziczone po dziadkach i rodzicach.