Nic co darowane, nie zostanie zabrane – obiecywały przed wyborami zwycięskie ugrupowania polityczne. I są zakładnikami tych obietnic, tym bardziej, że wysadzony z siodła PiS insynuuje, że ich nie dotrzymają. Dotyczy to m.in. 13. i 14. emerytury. Sęk w tym, że bardziej emerytom potrzebna jest dwukrotna waloryzacja świadczeń. Odtwarzałaby ona ich pierwotną wartość nadszarpniętą przez wysoką inflację (bo „sukces” przyhamowania wzrostu cen do 8,2 proc. jest wątpliwy, skoro to ponad trzykrotnie więcej od celu NBP).
Inflacja najmocniej bije w emerytów
Emeryci są jedną z tych grup społecznych, które najmocniej odczuwają skutki nadmiernej inflacji. Zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy ona cen żywności zajmującej znacznie większą część ich koszyka konsumpcyjnego niż uwzględnia GUS. Dlatego w ich interesie jest utrzymanie realnej wartości nabywczej świadczeń.
Zgodnie z ustawą o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych obecnie przeprowadzana jest tylko jedna waloryzacja – w marcu. Sposób jej wyliczania sprawia, że w tym roku nieznacznie przekroczyła 14 proc., choć w lutym inflacja wyniosła aż 18,4 proc. Przy dynamicznie rosnących cenach emeryt odzyskuje – i to jak widać nie w pełni – realną wartość świadczenia z opóźnieniem, stąd pomysł dwukrotnej waloryzacji w ciągu roku. Zgłaszała go w kampanii wyborczej Lewica, a i Koalicja Obywatelska nie mówiła nie.
Czytaj więcej
Kolejne dodatkowe roczne świadczenie dla seniorów zostanie wypłacone z urzędu – zapewnia ZUS. Komu przysługuje 14. emerytura.
Pamiętać jednak należy, że podwójna waloryzacja to spory koszt dla finansów publicznych. Jeśli miałaby zostać wprowadzona na stałe, należałoby poszukać na nią pieniędzy, np. rezygnując z politycznych „narośli” na systemie emerytalnym, takich właśnie jak 13. i 14. emerytura.