No cóż. Już jakieś pięć lat temu przewidywałem, że złotówkowicze będą musieli zapłacić za frankowiczów, co się właśnie materializuje. Więc teraz poszczuję liczbami. Na przykładzie Pawła i Gawła.
W styczniu 2008 r. Paweł wziął kredyt złotówkowy – 470 tys. zł. A Gaweł tyle samo, ale we frankach szwajcarskich. Obaj na 35 lat. Zakładam (na korzyść Gawła), że marża banku Pawła wynosiła 1,8 proc. – tyle samo, co w przypadku banku Gawła, choć w rzeczywistości marże dla kredytów w złotych były wyższe.
Pierwsza rata Pawła w lutym 2008 r. wynosiła więc jakieś 3150 zł. A Gawła 2300 zł. Ostatnia zapłacona rata w lutym 2023 r. w przypadku Pawła to 3200 zł, a Gawła – 3300 zł. Średnia rata płacona przez Pawła przez te 15 lat wynosiła 2350 zł, a przez Gawła – 2550 zł.
Jakby od dziś się nic nie zmieniło (stopy procentowe i kursy walutowe), Gaweł musiałby w sumie zapłacić swojemu bankowi do końca okresu kredytowania (2043 r.) jakieś 1,33 mln zł – a więc jeszcze jakieś 870 tys. zł. Bo 460 tys. zł już zapłacił. Z kolei Paweł swojemu musi jeszcze zapłacić 745 tys. zł (425 tys. zł już zapłacił) – a więc łącznie Pawłowi wyjdzie 1,17 mln zł. Różnica między Pawłem a Gawłem wyniosłaby 160 tys. zł po 35 latach. Przy ryzyku Gawła i braku ryzyka Pawła.
Celowo piszę „musiałby” i „musi”. Bo Gaweł zaryzykował (to znaczy uwierzył bankowi, że zawsze będzie płacił mniej od Pawła) i teraz może twierdzić, że bank go „okradł”. Więc za karę bankowi nie musi już mu płacić nic więcej. A nawet bank musi mu dopłacić: odszkodowanie (jak rozumiem, za jakieś straty) i/lub za wykorzystywanie „kapitału”. A jako że Pawła bank nie okradł (bo mu nie powiedział, że będzie płacił mniej od Gawła), to Paweł musi te 745 tys. zł dopłacić bankowi. Czyli mieszkanie będzie kosztowało Gawła co najwyżej 460 tys. zł, a Pawła… 1,17 mln zł.