Kryzys na granicy z Białorusią, przez którą uchodźcy/imigranci próbują przedostać się do Polski i dalej do innych krajów UE, uświadamia nam po raz drugi po 2015 r., że problem migracji będzie coraz bardziej dotyczył także naszego kraju. Nieudolne działania rządu powodują, że opinia publiczna coraz częściej kwestionuje politykę migracyjną (a raczej jej brak). I uświadamia sobie, że problem będzie narastał.
Niedawna konferencja COP26 pokazała, że bez zdecydowanych działań mieszkańców Ziemi grozi nam globalna katastrofa. Poprzedzą ją masowe migracje z krajów najbardziej dotkniętych zmianami klimatu. Ludzkość od zarania dziejów migrowała w poszukiwaniu lepszego życia. Teraz do przyczyn migracji dołączyła nietolerancja w ojczystych krajach, konflikty zbrojne i klęski żywiołowe, takie jak jałowienie i pustynnienie gleby, brak wody, związane ze zmianami klimatycznymi wynikającymi z industrializacji i szybkiego przyrostu ludności (poza Europą i Ameryką Płn).
ONZ szacowała w 1990 r. liczbę migrantów na świecie na 150 mln, dekadę później na 165 mln, w 2010 r. na 220 mln, a w 2013 już na 230 mln. Prognoza na 2050 r. to aż 400 mln. Tylko w 2019 r. do Unii przybyło ich 2,7 mln, a ich populacja w całej UE wyniosła 23 mln (na 447,3 mln mieszkańców, bez Wielkiej Brytanii).
Polska jest obecna w tej statystyce na małą skalę. Według różnych źródeł (GUS, ZUS, Eurostat, Urząd ds. Cudzoziemców) przebywa u nas stale 0,9–1,5 mln migrantów, z czego 85–90 spoza UE, głównie z Ukrainy i Białorusi. Jednocześnie w latach 2004–2021 nastąpił odpływ Polaków za granicę, oceniany na 2,5 mln, a nawet 4,5 mln osób. Najwięcej nas wyemigrowało do Wielkiej Brytanii (przejściowo 1,2 mln, obecnie 0,8–0,9 mln), Niemiec (1,7 mln) i USA (0,4 mln).
Nowe przyczyny
Ruchy migracyjne w dużej mierze powodowane są poszukiwaniem lepszego życia, ale były też okresy, gdy był to skutek konfliktów zbrojnych. Rok 2015 był swoistą cezurą – na granicach Europy stanęło około 2 mln uchodźców z Syrii opuszczających swój kraj z powodu wojny domowej. Większość przyjęły Niemcy w efekcie humanitarnej decyzji kanclerz Merkel. Resztę „rozdysponowano" po innych krajach UE, ze wstydliwym przypadkiem Polski, która odmówiła przyjęcia 7 tys. osób wskutek rozpętanej przez PiS kampanii strachu.