Seria trzech artykułów w „Rzeczpospolitej" o CPK (9, 10 i 13 lipca) może nawet bardzo wnikliwego czytelnika wprawić w sporą konfuzję: skoro – jak zapewnia prezes CPK Mikołaj Wild i analitycy AT Kearney – ta inwestycja to „sam miód", to dlaczego budzi tak wielkie przeciwne emocje? Czy ktoś się myli, czy też punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Można rozumieć chciejstwo rządzących wpisania się w kanon wielkich budów II Rzeczypospolitej, ale rzecz idzie o miliardy złotych publicznych pieniędzy.
Raport AT Kearney entuzjastycznie dokumentuje oczekiwane korzyści, ma jednak tę niewiarygodność, że – jak zastrzegają autorzy – opiera się danych wzrostowych i kosztowych przekazanych przez zamawiającego, czyli... CPK. Koncentruje się on na fazie budowy portu, wyliczając oczekiwane korzyści dla rynku pracy i polskiego PKB do 2035 r. Nie zajmuje się natomiast tym, co miałoby się w tym hubie transportowym dziać po oddaniu do eksploatacji w 2027 r. A to właśnie istota problemu.
Nieaktualne założenia
Prawdą jest, że analizy nt. centralnego portu lotniczego były prowadzone już od 20 lat przez wszystkie kolejne rządy. Rekomendacja nowego lotniska została obecnie twórczo rozszerzona na komponent kolejowy. Prace analityczne prowadzone były jednak przy nieaktualnych już założeniach stałego wzrostu ruchu lotniczego i hubowego modelu transportu, który obowiązywał od lat 80.
Dzieckiem tego modelu były m.in. wielkie maszyny A380/ 747I, w przypadku których tuż przed pandemią podjęto decyzję o odstąpieniu od produkcji z powodu braku zbytu. Dlaczego? Bo podróże lotnicze zaczęły ewoluować do wygodniejszego dla pasażerów modelu punkt-punkt i mniejszych maszyn klasy Dreamliner/A350. Natomiast transport towarowy rozwija się w oparciu o frachtowce w modelu centrów przeładunkowych. To, co jest dobre dla towarów, nie jest akceptowane dziś dla ludzi.
Zanim więc wydamy kolejne 100 mld zł na tzw. prorozwojową inwestycję, zastanówmy się – skoro nie zrobili tego rządzący – jak miałaby ona Polsce i Polakom służyć w zmieniających się warunkach. Pod uwagę należy wziąć cztery czynniki, których w ostatniej „dużej" analizie z czerwca 2010 r. albo nie rozpatrywano, albo się zmieniły: