Jakim więc działaniom powinniśmy poświęcić się w najbliższym czasie. Dopóki nie pojawi się „mityczna szczepionka”, której znaczenie jest moim zdaniem nadmiernie fetyszyzowane biorąc pod uwagę realny termin jej zastosowania oraz to w jakim punkcie epidemii dziś się znajdujemy, mamy obowiązek stosować wszystkie dostępne metody walki z epidemią i jej skutkami, i to zarówno w obszarze organizacji systemu ochrony zdrowia, jak i medycznym, tj. diagnostyki i terapii.
Dziś w dziedzinie pewnej, sprawdzonej wiedzy na temat odporności jaką wywołuje w organizmie człowieka koronawirus możemy jedynie ekstrapolować doświadczenia z zakażeń wirusem SARS typ pierwszy, które pokazują, że nabytą przechorowaniem odporność można skalować w przedziale od roku do dziesięciu lat.
Nie nabędziemy jej, jeśli będziemy siedzieć zamknięci w domach.
Dlatego jestem za tym, byśmy się otwierali. Dziś, to zapewne głównie zadanie resortu zdrowia, ale nie tylko. Najszerzej jak można powinniśmy edukować społeczeństwo i inwestować za pośrednictwem przekazanej wiedzy w naszą odporność. Siedząc w domu, jedząc w nadmiarze i spożywając alkohol tę odporność obniżamy – tu proszę się nie obrażać, ale operuję twardymi w tym względzie danymi, a chodzi o to, by nasz organizm był jak najsilniejszy, by poradzić sobie z wirusem. Wysiłek fizyczny jest czynnikiem podwyższającym odporność, a my przez ostatnie tygodnie, robiliśmy coś dokładnie przeciwnego. Powinniśmy wykorzystać ten krótki okres wiosny i ciepłego lata, w którym nasza odporność jest najwyższa, by zimą, przy ewentualnej kolejnej fali wirusa, móc sobie z nim skutecznej poradzić. Do jesieni budowałbym warunki, byśmy jako populacja uodpornili się w największym możliwym procencie. Odporność na poziomie 60 proc. daje nam pewność, że chronione będą także osoby starsze. Powinniśmy też znacznie zwiększyć liczbę testów, ale testować przy tym mądrze, tj. według z góry ustalonego planu jakim powinna być z jednej strony identyfikacja osób zakażonych, w tym nosicieli, z drugiej natomiast monitorowanie budowania odporności populacyjnej na patogen. Dobrze zaprojektowanemu testowaniu powinny zostać nadane ramy programu aktywowania sztucznej odporności zbiorowej. Skoro uznajemy za wysoko prawdopodobne, że w okresie najbliższych czterech miesięcy 60 proc. populacji nie nabędzie odporności, musimy testować, identyfikować ludzi będących nosicielami, i proaktywnie ich izolować. Nie wykluczone jednak, że i tym razem szczęście się do nas uśmiechnie, i analogicznie jak to miało miejsce w 2003 roku SARS-2 jako patogen podobny do SARS-1, nie wytrzyma naszych warunków klimatycznych i zniknie do sierpnia.
Dlatego jestem za tym, byśmy się otwierali. Dziś to zapewne głównie zadanie resortu zdrowia, ale nie tylko. Najszerzej jak można powinniśmy edukować społeczeństwo i inwestować za pośrednictwem przekazanej wiedzy w naszą odporność. Siedząc w domu, jedząc w nadmiarze i spożywając alkohol, tę odporność obniżamy – tu proszę się nie obrażać, ale operuję twardymi w tym względzie danymi.