Koronawirus zaraża kolejne branże. Uderza także w mieszkaniówkę. Deweloperzy zamykają biura, prezentują ofertę online, wstrzymują się z inwestycjami. Spodziewają się załamania sprzedaży. Rynek mieszkań czeka katastrofa?
Trudno powiedzieć, jak długo potrwa walka z pandemią. Nieruchomości odzwierciedlają stan całej gospodarki. A na rynku mieszkań popularnych już od jakiegoś czasu wypatrywano jakiejś korekty, nie może on przecież rosnąć w nieskończoność, tak jak w nieskończoność nie można bić rekordów. Epidemia koronawirusa to taki bodziec, który doprowadzi do spodziewanej przecież korekty. Zdrowa korekta się rynkowi należy.
Po naciśnięciu spustu bańka mieszkaniowa pęka?
O bańce nie ma mowy. Ceny wcale tak znowu nie poszybowały. Nominalnie wróciły wprawdzie do poziomu z czasów z poprzedniej hossy, ale przecież jesteśmy w zupełnie innym punkcie niż 13 lat temu. Za przeciętną pensję możemy kupić więcej metrów mieszkania. Bogacimy się, stać nas na droższe nieruchomości. Ważnym dodatkowym elementem jest wzrost kosztów robót budowlanych, który nastąpił w ostatnich latach. Znalazł on odzwierciedlenie w wyższych cenach.
Czeka nas więc co najmniej korekta, choć trzeba być gotowym na głębszy kryzys. A jaki wpływ pandemia będzie mieć na rynek luksusowych nieruchomości?