Ważna jest także klimatyzacja i setki innych udogodnień, których będą oczekiwać amerykańscy turyści. Zdaniem ekspertów ich liczba dzięki zniesieniu ograniczeń w podróży na Kubę w tym roku się podwoi.
Uczą się angielskiego
Kubańskie biura podróży z siedzibą w Stanach twierdzą, że w najlepszych kubańskich hotelach jest niewiele pokoi, które spełniają międzynarodowe standardy. Oznacza to, że jeśli goście przyjadą w spodziewanej liczbie, to będą musieli szukać kwater albo w ponurych i prymitywnych pensjonatach państwowych albo żywiołowo rozwijającym się na Kubie małym sektorze prywatnym, czyli w prowadzonych przez rodziny pensjonatach, które zapewniają utrzymanie tysiącom Kubańczyków.
Taki scenariusz to dokładnie to, na co liczył Obama. Kiedy ogłaszał tę nową politykę, powiedział, że Stany Zjednoczone chcą być "partnerem, który uczyni życie zwykłych Kubańczyków trochę łatwiejszym, znacznie bardziej wolnym i bardziej dochodowym".
Pierwszy test tego nowego podejścia Amerykanów nastąpi, gdy amerykańscy turyści będą szukać noclegu na Kubie. - Znaczący wzrost podróżnych z USA przekroczy zdolności kubańskiego systemu, a także przekroczy możliwości śledzenia i kontroli turystów - mówi AP amerykański urzędnik odpowiedzialny za wdrażanie nowej polityki. - Hotele nie są zdolne do ich obsługi. Muszą więc trafić do prywatnego sektora, co jest bardzo dobre - ocenia.
65-letni Juan Hernandez Rabelo bierze lekcje angielskiego trzy razy w tygodniu, by móc się porozumiewać z przyszłymi klientami w skrzętnie odnowionym, luksusowym kolonialnym pensjonacie, który prowadzi wraz z synem w Starej Hawanie. - To pomoże naszemu biznesowi, ale też krajowi - mówi o nowej polityce Obamy Hernandez. - Stwarza to nowe szanse, by pensjonaty przyjęły większą liczbę turystów.