Jednym z gorętszych tematów, jeśli chodzi o nieruchomości komercyjne, jest wznowienie prac nad wprowadzeniem do polskiego prawa REIT-ów. Próby trwają od lat – po co właściwie są tego rodzaju spółki polskiemu rynkowi?
Polska jest dużym regionalnym rynkiem nieruchomości, gdzie co roku inwestuje się kilka miliardów euro, ale charakteryzuje go dość niespotykana cecha: ogromna większość, bo mówimy tutaj o ponad 90 proc. zainwestowanego kapitału pochodzi z zagranicy. Oznacza to, że w odróżnieniu od rozsądnie funkcjonujących rynków mamy duży deficyt lokalnego kapitału, co przekłada się na to, że jesteśmy podatniejsi na globalne trendy i brakuje stabilnej bazy, która, w większości krajów jest bardzo istotnym elementem.
REIT-y mogą być rozwiązaniem, które pozwoli zmobilizować polski kapitał, czyli kapitał osób, które oszczędzają pieniądze czy to na emeryturę, czy na zabezpieczenie dzieci, czy po prostu w celu uzyskania dodatkowego przychodu. Jednak żeby to REIT-y zafunkcjonowały w Polsce, muszą być skonstruowane w taki sposób, żeby dawały oszczędzającym pewną preferencję, która skłoni ich do tego, żeby przekierować właśnie w ten instrument swoje oszczędności. Te bardzo często leżą na lokatach bankowych: mówimy o 1,7 bln zł oszczędności osób fizycznych i przedsiębiorstw, więc gdyby nawet jej ułamek został zainwestowany w polski rynek nieruchomości, dałoby mu to dodatkową płynność i było kołem zamachowym.
Nawet z tego, co teraz pan mówi, można odnieść wrażenie, że REIT-y to instrument głównie dla inwestorów indywidualnych, ale to nie jest tak...
Oczywiście, w REIT-y mogą inwestować inne fundusze inwestycyjne, to może być przedmiotem inwestycji dla funduszy emerytalnych, PPK. W zasadzie wszelkie formy związane z inwestowaniem pasywnym idealnie pasują. To, co odróżnia REIT-y od typowej formy inwestowania na giełdzie, to fakt, że filozofią tych spółek jest regularna wypłata dywidend na poziomie 80–90 proc. zysków. Na rynku amerykańskim, który jest rynkiem, gdzie REIT-y powstały, mamy do czynienia z podmiotami, które wypłacają dywidendy regularnie od kilkudziesięciu lat. Celem jest więc nie nastawianie się na zmianę wartości akcji, tylko uzyskiwanie stabilnej i powtarzalnej w długim horyzoncie dywidendy rzędu 5–7 proc. rocznie.