Rozpoczęły się konsultacje w sprawie projektu ustawy o REIT-ach. Jak popatrzymy na komentarze w internecie, temat jest odbierany bardzo różnie. Po co właściwie nam REIT-y w Polsce – z punktu widzenia rynku czy inwestorów? Na warszawskiej giełdzie już teraz są spółki, które mają portfele nieruchomości, czerpią przychody i zyski z czynszów, wypłacają dywidendy.
To bardzo dobra informacja, że prace nad ustawą o REIT-ach zaczęły się toczyć i branża została zaproszona do konsultacji. Po co są REIT-y? Przede wszystkim po to, żeby Kowalscy mogli lokować w nieruchomości komercyjne, w tym mieszkaniowe. Co do zasady REIT-y to grupowe, kolektywne inwestowanie, ale też oszczędzanie. I nie tylko osoby fizyczne, bo także i instytucje, które funkcjonują w naszym rynku, jak fundusze OFE, TFI itd. Myślę, że ożywi to rynek inwestycyjny i będzie też pozytywne dla polskiej giełdy. Mam nadzieję, że polski rynek wreszcie będzie postrzegany na arenie międzynarodowej jako dojrzały, czyli lokalny, kapitał i będzie miał możliwość inwestowania w szerszym stopniu w nieruchomości w Polsce.
W skali roku zaledwie kilka procent wartości transakcji kupna-sprzedaży nieruchomości komercyjnych w Polsce to rodzimy kapitał. Załóżmy, że ustawa o REIT-ach jest właśnie przyjęta – jak ta aktywizacja polskiego kapitału miałaby wyglądać? Jak ten scenariusz rozwoju REIT-ów w Polsce by pan widział?
Myślę, że możemy odnieść się do tego, co wydarzyło się np. u naszych południowych sąsiadów. Zeszły rok to bardzo mocny, 70-proc. spadek wartości inwestycyjnych na rynku nieruchomości w Polsce, natomiast w Czechach kilkunastoprocentowy. Dlaczego? Ponieważ tam od lat działają lokalne fundusze, gracze, którzy znają rynek. Kiedy więc duży międzynarodowy kapitał wstrzymał się z uwagi na to, co się działo na globalnej scenie, to lokalni gracze jak najbardziej inwestowali pieniądze Czechów. Lokalne REIT-y oznaczają, że dany rynek jest płynny, czyli transakcje są zawierane, i nie ma tak dużego spowolnienia. W Polsce odwrotnie – duży kapitał nie robił u nas nic, a lokalny nie miał możliwości grupowego inwestowania. Mam nadzieję, że taki scenariusz, kiedy zaczną powstawać REIT-y, już się nie powtórzy. Świetną informacją jest to, że REIT-y w Polsce mają mieć możliwość bardzo szerokiego wyboru rodzaju nieruchomości, czyli to nie tylko mieszkania, biura, handel, magazyny, ale także akademiki czy centra danych. Katalog jest szeroki. Kreatywność jest tu spora, na rynkach wysoko rozwiniętych REIT-y inwestują w infrastrukturę drogową. Moment jest bardzo dobry i jest otwarte podejście do tego, jak można inwestować w aktywa przynoszące dochód – a tych różnych aktywów jest sporo.
Mieszkaniówka to wycinek spektrum inwestycyjnego REIT-ów, ale budzi emocje. Tak jak przy PRS-ach słyszymy, że inwestorzy instytucjonalni zaburzą rynek najmu, wyrugują prywatnych właścicieli mieszkań, będzie też problem dla rynku mieszkań na sprzedaż, bo inwestorzy będą zabierać Kowalskim z oferty całe bloki… Jak pan skomentuje wpływ REIT-ów na rynek mieszkaniowy?