Skończyły się złote czasy dla flipperów, które nastały mniej więcej w 2014 roku, gdy rynek nieruchomości wszedł w fazę wzrostu. – Rozpoczynałem wtedy działalność w tej branży, więc doskonale pamiętam czas, gdy mieszkania w Łodzi po 3 tys. zł za metr nie były już traktowane jako okazja. Wyszukiwaliśmy lokale znacznie poniżej tej kwoty – mówi Kamil Wrotniak, inwestor na rynku nieruchomości, właściciel firmy Hołm.
Do tej pory zrealizował ponad 140 projektów mieszkań „pod klucz”. – Przez ostatnie osiem lat trudno było nie zarobić na tego typu transakcjach, nie mówiąc o stracie – podkreśla. Powody były dwa. – Dzięki ogromnemu popytowi sprzedawało się wszystko i wszędzie – tłumaczy Kamil Wrotniak. – Drugi powód to stopniowy wzrost cen transakcyjnych. Ktoś, kto kupił mieszkanie w styczniu 2018 roku, w grudniu mógł je sprzedać z dużym zyskiem bez inwestowania choćby złotówki w jego wykończenie – wspomina.
Informatycy i studenci
Na rozgrzanym do czerwoności rynku dochodziło do patologii. – Remonty przeprowadzano bez dbałości o jakość. Słowo „flipper” zaczęło mieć pejoratywny wydźwięk, co rzutowało na wizerunek firm, które przykładały wagę do standardu sprzedawanych mieszkań. Obecny kryzys na pewno wyczyści rynek z osób zajmujących się tym niejako przy okazji, bez zaplecza w postaci kapitału, fachowców i wypracowanej marki – ocenia Kamil Wrotniak. – Obroni się wysoki standard wykończenia, dbałość o klienta, o detale. Takie nieruchomości zawsze znajdą amatorów. To towar deficytowy. I dotyczy to całej Polski, od małych miejscowości do wielkich aglomeracji.
Na flippach nawet w czasie załamania rynku można zarobić. Wybór nieruchomości zależy od strategii inwestora.
Kamil Wrotniak jest zwolennikiem małych mieszkań z rynku pierwotnego, których powierzchnia nie przekracza 40 mkw. – Ze względu na wciąż niedużą wartość końcową takie lokale mogą trafić do najszerszego grona potencjalnych nabywców – tłumaczy ekspert. – Druga grupa to lokale trzy- i czteropokojowe o powierzchni powyżej 60 mkw., które są idealne dla rodziny przeprowadzającej się do innego miasta i poszukującej wnętrza wykończonego pod klucz. Idealnym przykładem będą tu sportowcy, piłkarze lub siatkarze często zmieniający barwy klubowe w różnych częściach Polski. Celujemy tylko w inwestycje z rynku pierwotnego, zwracając uwagę nie tylko na adres, ale i renomę dewelopera, u którego nabywamy lokal pod flippa – zaznacza Kamil Wrotniak.