Fragmenty budynków z XVII wieku wydobywa z Wisły w stolicy wyprawa Uniwersytetu Warszawskiego. Teren utkany jest niewybuchami z II wojny światowej. Archeolodzy uważają, że pozyskana wiedza warta jest ryzyka.
Poziom Wisły jest obecnie najniższy od 200 lat. Media zaalarmował wędkarz. Zamiast do policji zatelefonował do telewizji, informując, że na łasze piasku między mostem Gdańskim a Grota-Roweckiego leżą zabytki. Uczynił to w dobrej intencji, „żeby im się nic nie stało", ale narobił bigosu.
– Pracowaliśmy tu w spokoju od ponad miesiąca, gdy nagle zaczęły zjawiać się ekipy telewizyjne, a za nimi widzowie i „poszukiwacze skarbów" – mówi archeolog dr Hubert Kowalski. – Teren nie jest bezpieczny. Łatwo zniszczyć naszą pracę.
Wykopane w archiwach
Chodzi bowiem o śledztwo historyczne toczone od czterech lat, do którego impuls dały archiwa. W 2008 r. pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego: dr Hubert Kowalski z Instytutu Archeologii i dr Justyna Jasiewicz z Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych, spotkali się z Marcinem Jamkowskim – dziennikarzem, fotografem, nurkiem, członkiem Oddziału Polskiego The Explorers Club, by uznać, że nurt rzeki w środku stolicy kryje tajemnicę. Rozpoczęli projekt „Wisła 1655–1906–2009 – Interdyscyplinarne badania dna rzeki". Poszli śladem notatki w gazecie z 1906 r. o piaskarzach, którzy u stóp Cytadeli wyłowili rzeźby i marmurowe fragmenty architektury. Wiadomo, że nie wszystko wydobyli.
– Natrafiliśmy w przedwojennej prasie na przedrukowany list z XVII w., którego oryginał przepadł – mówi dr Kowalski, kierownik projektu. – Burmistrz Starej Warszawy relacjonował królowi Janowi Kazimierzowi, że widział, jak zatonęła łódź, którą Szwedzi wywozili łupy ze zdobytej przez nich stolicy: rzeźby, marmury, działa. Król polecił, żeby jak najwięcej wyciągnąć, a jeśli się nie da, to zabezpieczyć i zakopać.