Waglewski: Wstydzimy się piękna i poczciwości

Wojciech Waglewski mówi o najnowszej płycie Voo Voo „Za niebawem", wyprodukowanej przez Emadego.

Aktualizacja: 20.02.2019 19:25 Publikacja: 20.02.2019 18:37

Wojciech Waglewski, założyciel, lider i kompozytor Voo Voo

Wojciech Waglewski, założyciel, lider i kompozytor Voo Voo

Foto: materiały prasowe, Marta Wojtal Marta Wojtal Marta Wojtal

Rozmowę przed premierą poprzedniej płyty kończyliśmy tematem hejtu wobec Jerzego Owsiaka oraz jego Orkiestry. I stało się. Podczas tegorocznego finału zamordowano prezydenta Pawła Adamowicza.

Tak się – niestety – tragicznie stało. Nasz pierwszy singiel mówiący o nienawiści „Się poruszam" został wyemitowany w dzień po zamachu na prezydenta Gdańska. Po komunikacie o jego śmierci zdecydowaliśmy się na wstrzymanie emisji. Piosenkę napisałem w marcu ubiegłego roku i Bóg mi świadkiem, że nie spodziewałem się takiego potwornego zbiegu okoliczności. Jest jednak tak, że nasze podziały, wewnętrzne i lokalne animozje mają długą historię – jeszcze przed rozbiorami, które je pogłębiły. Zawsze służyły politykom do budowania ich pozycji, gdyż sterowanie konfliktem pomaga władzy w manipulowaniu rządzonymi. Tak było z Gomułką i jego napuszczaniem klasy robotniczo-chłopskiej na inteligenckie elity. Teraz daje to jeszcze większe efekty, wspomagane przez media wszelakie, w telewizjach informacyjnych i w internecie. A wracając do Jurka: próby dyskredytowania jego osoby są kompletnie szalone, bo najgłośniejszy ich autor przegrał chyba sześć procesów, a atakuje nadal. Spełnia jakiś tajemniczy sen o potędze, co jest chętnie komentowane w internecie, także przez polityków, i służy im do ich prywatnej wojenki. Idiotyzm sytuacji polega na tym, że atakując Owsiaka – notabene najbardziej chyba kontrolowaną osobę w Polsce – atakujemy samych siebie, bo przecież miliard złotych zebrany przez Orkiestrę poszedł na ratowanie zdrowia, a nierzadko życia w kraju, gdzie od 1989 r. nie dokonano żadnej konkretnej reformy służby zdrowia. Atakując działania Jurka, działamy przeciw samym sobie i naszym bliskim. To kuriozalne i chyba nigdzie na świecie nigdy się nie zdarzyło.

Czy podstawą dzisiejszego hejtu nie jest dawne warcholstwo, które polega na wywoływaniu awantur tylko dlatego, że komuś się tak podoba?

Jak zwał – tak zwał. Faktem jest, że chamstwo, ostentacyjne unikanie kindersztuby połączone z niszczeniem poprawności politycznej jest równie wdzięczne jak niepoprawność towarzysza Gomułki. A mimo upływu tylu lat jest mile widziane we wszystkich niemalże stacjach telewizyjnych, poprawia bowiem słupki oglądalności. W niemalże wszystkich programach informacyjnych zobaczysz twarz europosła pozbawionego intratnej posadki w PE nie z powodu poglądów ani pokątnego przywłaszczenia jakiejś sumki pieniędzy, ale za najpospolitsze chamstwo. Przecież obecność – że użyję eufemizmu – tak kontrowersyjnej postaci w zaczarowanym pudełku, jakim dla wielu jest telewizor, nobilituje ją, a misję kreowania wzorców szlag trafił w drodze do mnożenia mamonki przez państwo redaktorstwo. Lubimy wszak oglądać tych, co wyrażają giętkim i jakże elastycznym językiem to, czego byśmy chcieli, tylko się wstydzimy – czyli znieważają osoby publiczne. Bardzo te nasze tęsknoty wyraźnie widać na forach internetowych. Za moich czasów pisało się to na papierze i nazywało donosami, a im bardziej obrzydliwymi – tym bardziej miłymi dla ich anonimowych autorów. Iluż to ja znajomych z Facebooka zdążyłem podczas krótkiej dość obecności na owym portalu wyrzucić na zbity... z powodu, delikatnie rzecz ujmując, nadmiernego zainteresowania inną osobą, wyrażanego w dość nieelegancki sposób.

Polacy uwielbiają niszczyć to, co zrobili inni rodacy?

No niby tak, ale ta sama niepoprawna niby-gawiedź dokonuje największej bodajże w historii Facebooka internetowej zbiórki pieniędzy, jednoczymy się co roku, wspomagając Caritas, Owsiaka. Jesteśmy pierwsi chętni do udzielenia pomocy każdemu, kto jej potrzebuje. Tak naprawdę to jesteśmy piękni i poczciwi, tylko się tego wstydzimy albo o tym nie wiemy. I w tę stronę naszej skomplikowanej dość natury kieruję nasze dźwięki.

Czy tytuł nowej płyty „Za niebawem" to proroctwo?

Tytuł wymyślił mój menedżer. Zwrot ten, mimo że niepoprawny, jest dość często używany w przypadku pytań o przelew na przykład. Jest w owym błędzie językowym jednak pewne drugie dno, ponieważ wydaje mi się, że „za niebawem" to termin dłuższy niż „niebawem", dłuższy o to właśnie „za". Płyta daje pewną nadzieję. Mamy bowiem zawsze szansę na poprawę, bo kiedy poczujemy, że w owej niechęci do bliźniego swego, mówiąc kolokwialnie, nieco przegięliśmy – zawsze możemy się z tego wyspowiadać. Ostatnio nawet w pociągu i wejść znów na dobrą drogę, o czym mówi pieśń ostatnia z nowej płyty.

Zajmuje pana temat religijny. Śpiewa pan, że winą było spowiadanie się, wspomina pan miłych sobie księży, którzy upominali, że po to by znaleźć się w niebie, trzeba pomagać obcym.

Nie zajmuję się religią, tylko Kościołem, bo jego komercjalizacja i zaangażowanie w politykę jest rzeczą przykrą. W ponownym przyciągnięciu ludzi młodych pomógłby powrót do Ewangelii i Dekalogu, w tym do przykazania „Nie dawaj fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu". To jest przykazanie godne polecenia księżom, politykom, mediom. Wszystkim.

Czy frustracja wywołana chamstwem sprawia, że komponuje pan znakomite płyty – jedna za drugą?

W sytuacjach wywołujących niesmak najlepszym wyjściem jest robienie rzeczy pięknych. Im bardziej świat zewnętrzny brzydszy, tym bardziej dusza rwie się do sztuki. W kulturze mamy okres fenomenalny. W jazzie działają: Maciek Obara, Marcin Masecki, Wacław Zimpel, Marcin Wasilewski, Wojtek Mazolewski. W popie mamy Brodkę, Dawida Podsiadłę, w kinie – Pawła Pawlikowskiego. Osobiście jestem za stary na rewolucję i machanie szabelką. 66-letni rewolucjonista jest parodią samego siebie. Dlatego chowam się za dźwiękami, które – mam nadzieję – przetrwają dłużej niż to, co w tej chwili zatruwa nam przestrzeń medialną. Dla mnie nagrywanie płyty jest formą laboratorium. Voo Voo to zespół improwizujący, w którego składzie są wybitni muzycy. Nie mogę ich stracić, dlatego muszę im niezmiennie dostarczać muzyczną pożywkę najwyższej jakości. Teraz wprowadziliśmy ożywienie rytmiczne, chcieliśmy też rozwijać wyobraźnię uruchomioną na poprzedniej płycie, dlatego do każdej piosenki jest dodana instrumentalna kontynuacja, która na koncertach będzie się rozwijać w długich improwizowanych formach.

Rozmowę przed premierą poprzedniej płyty kończyliśmy tematem hejtu wobec Jerzego Owsiaka oraz jego Orkiestry. I stało się. Podczas tegorocznego finału zamordowano prezydenta Pawła Adamowicza.

Tak się – niestety – tragicznie stało. Nasz pierwszy singiel mówiący o nienawiści „Się poruszam" został wyemitowany w dzień po zamachu na prezydenta Gdańska. Po komunikacie o jego śmierci zdecydowaliśmy się na wstrzymanie emisji. Piosenkę napisałem w marcu ubiegłego roku i Bóg mi świadkiem, że nie spodziewałem się takiego potwornego zbiegu okoliczności. Jest jednak tak, że nasze podziały, wewnętrzne i lokalne animozje mają długą historię – jeszcze przed rozbiorami, które je pogłębiły. Zawsze służyły politykom do budowania ich pozycji, gdyż sterowanie konfliktem pomaga władzy w manipulowaniu rządzonymi. Tak było z Gomułką i jego napuszczaniem klasy robotniczo-chłopskiej na inteligenckie elity. Teraz daje to jeszcze większe efekty, wspomagane przez media wszelakie, w telewizjach informacyjnych i w internecie. A wracając do Jurka: próby dyskredytowania jego osoby są kompletnie szalone, bo najgłośniejszy ich autor przegrał chyba sześć procesów, a atakuje nadal. Spełnia jakiś tajemniczy sen o potędze, co jest chętnie komentowane w internecie, także przez polityków, i służy im do ich prywatnej wojenki. Idiotyzm sytuacji polega na tym, że atakując Owsiaka – notabene najbardziej chyba kontrolowaną osobę w Polsce – atakujemy samych siebie, bo przecież miliard złotych zebrany przez Orkiestrę poszedł na ratowanie zdrowia, a nierzadko życia w kraju, gdzie od 1989 r. nie dokonano żadnej konkretnej reformy służby zdrowia. Atakując działania Jurka, działamy przeciw samym sobie i naszym bliskim. To kuriozalne i chyba nigdzie na świecie nigdy się nie zdarzyło.

Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”