Pożegnanie Jerzego Stuhra

„W sztuce to, co najpiękniejsze jest wykreowane, a nie wybebeszone”, pisał Jerzy Stuhr w swojej wzruszającej autobiograficznej książce: „Tak sobie myślę…”, której podtytuł „Dziennik czasu choroby” wszystko nam wyjaśnia. W dniu pogrzebu artysty żegna go Krystyna Woźniak-Trzosek, pisarka, eseistka.

Publikacja: 17.07.2024 13:23

Jerzy Stuhr

Jerzy Stuhr

Foto: FOTON/PAP

Książka Jerzego Stuhra pokazywała, dzień po dniu, zmaganie się człowieka z bólem, z cierpieniem, ze strachem, ale przede wszystkim pokazuje umiejętność pokonywania tego cierpienia i strachu, a wszystko dzięki docenieniu chwili, która jest, która trwa, otworzeniu się na świat zastany, nie zamykaniu się w swoim wnętrzu, ale wyzwoleniu w sobie ogromnych pokładów energii i myśleniu z ufnością, albo nawet z radością o tym, co jeszcze uda się przeżyć, doświadczyć i czekaniu z nadzieją, ale nie na śmierć, tylko na lepszą przyszłość, a w tej przyszłości, chociażby na… narodziny wnuczki, jak czule o tym pisze autor.

Jerzy Stuhr i życie prawdziwe

Dlatego jest w tej książce wnikliwe obserwowanie świata, mądre, czasem dowcipne komentowanie bieżących wydarzeń czy to politycznych, czy artystycznych. Jest życzliwość do ludzi, ale także pokazanie, że choroba potrafi nauczyć człowieka pokory, tolerancji, cierpliwości w cierpieniu, ale przede wszystkim sprawia, że zaczynamy doceniać życie, jego piękno i znajdujemy w sobie siłę do walki, aby tego życia nie stracić.

Czytaj więcej

„Geniusz”: Recenzja przerwana śmiercią

A ja wracam wspomnieniem do czasu sprzed dwunastu laty, kiedy Jerzy siedzi na przeciw mnie w fotelu w mojej redakcji „Polish Market", a przed nim na stoliku leży dopiero co wydana książka „Tak sobie myślę…”, a on pisze dla mnie dedykację z podziękowaniem za słowa, które nakreśliłam na pustej kartce kończącej tę opowieść o kawałku prawdziwego życia. Napisałam wtedy tak:

„Takie książki podnoszą na duchu, sprawiają, że człowiek przestaje się bać ludzi, chorób, przemijania, starości, a przede wszystkim śmierci. Takie książki sprawiają, że dziękujemy Bogu za życie, za te wszystkie chwile spędzone z bliskimi, za to, że wciąż możemy kochać i czuć bliskość tych, którzy nas kochają , którzy sprawiają, że wszystko, co robimy ma swój sens”.

Te słowa napisałam w Nałęczowie 23 października 2012 roku.

Jerzy Stuhr na Zamku Królewskim

Tego samego roku podczas uroczystej Gali Pereł na Zamku Królewskim w Warszawie wręczyłam Jerzemu Honorową Perłę w dziedzinie kultury. Kiedy wziął do ręki „perłową” statuetkę i małe czerwone pudełeczko z dwiema prawdziwymi perłami wkomponowanymi w spinki do mankietów – nagrodą ufundowaną specjalnie na dla naszych laureatów przez firmę jubilerską Apart, powiedział z właściwym sobie poczuciem humoru: „Byłem teraz w Australii w hodowli pereł i zastanawiałem się, czy kupić, nie kupić, a tu proszę…”

Jerzy Stuhr zakończył swoją ziemską wędrówkę 9 lipca tego roku.

Czytaj więcej

Grażyna Torbicka wspomina Jerzego Stuhra: Nigdy nie doklejał wąsów

Wspominamy go jako arcymistrza sztuki filmowej i teatralnej, który stworzył niezapomniane kreacje w kilkudziesięciu filmach I sztukach teatralnych między innymi u takich twórców, jak Wajda, Kieślowski, Machulski, czy Szulkin.

Dla mnie był nie tylko znakomitym artystą, ale przede wszystkim człowiekiem, który nam ludziom zabieganym w szarej codzienności, zmęczonym, czasem zagubionym w swoich życiowych wyborach, potrafił przypomnieć, że warto się czasem zatrzymać, docenić życie i dostrzec jego piękno, mimo wszelkich cierpień, których to życie nam nie szczędzi. Miał też odwagę mówić o zakłamaniu i nonsensach w polskiej rzeczywistości, zwłaszcza tej politycznej. Dlatego zgadzam się z autorem artykułu, który ukazał się we wczorajszej „Rzeczpospolitej” – Jackiem Cieślakiem, który uważa, że na przykładzie Jerzego Stuhra można prześledzić, co z nami się stało, gdy politycy zaczęli dzielić Polaków.

Czytaj więcej

Nie zagra już osła w nowym „Shreku”. Jerzy Stuhr z nieba do piekła, czyli artysta gigant

Jerzy Stuhr, pożegnanie

Zostawiam politykę, wolę wrócić do książki Jerzego „Tak sobie myślę…” i przypomnieć jeszcze słowa napisane 16 października 2011 roku, słowa mądre i pełne skromności, które warto przywołać nie tylko w imię zachowania pamięci o tym artyście, ale także dla nas samych.

„Zawsze uważałem, że skoro obdarzony jestem pewnymi zdolnościami, które innym nie są dane, to moim obowiązkiem jest ludziom służyć pod każdą postacią i w każdej formie, od beztroskiego śmiechu po wzruszenie i przerażenie. Oto cała moja misja!”

Książka Jerzego Stuhra pokazywała, dzień po dniu, zmaganie się człowieka z bólem, z cierpieniem, ze strachem, ale przede wszystkim pokazuje umiejętność pokonywania tego cierpienia i strachu, a wszystko dzięki docenieniu chwili, która jest, która trwa, otworzeniu się na świat zastany, nie zamykaniu się w swoim wnętrzu, ale wyzwoleniu w sobie ogromnych pokładów energii i myśleniu z ufnością, albo nawet z radością o tym, co jeszcze uda się przeżyć, doświadczyć i czekaniu z nadzieją, ale nie na śmierć, tylko na lepszą przyszłość, a w tej przyszłości, chociażby na… narodziny wnuczki, jak czule o tym pisze autor.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”