Nie wystarczy już być najpopularniejszą gwiazdą anglosaską, by uważać się za globalną gwiazdę pop nr 1. Dominacja rock and rolla rozpoczęta przez Elvisa Presleya i The Beatles się zakończyła. Nawet afroamerykańscy wykonawcy zyskujący od czasów Michaela Jacksona, wliczając w to bohaterów ostatniej amerykańskiej rewolucji związanej z rapem – nie mogą się pochwalić tytułem „królów popu". Dziś należy do południowo-koreańskiego boysbondu BTS.
O tym, że amerykański rynek staje się lokalnym podwórkiem, przekonała się Taylor Swift. Największa gwiazda w USA w pandemii wydała dwie płyty. „Folklore" sprzedał się w Ameryce w 2,3 mln egz. Swift dołożyła chiński rekord, czyli 700 tys. albumów sprzedanych w tydzień i drugą płytę w końcu roku „Evermore" z liczoną na milion globalną sprzedażą. Na Koreańczyków i tak nie było siły. Album „Map Of The Soul: 7" tylko w Południowej Korei rozszedł się w 4,4 mln. 700 tys. przypadło na Amerykę. Nawet w Japonii, gdzie ze względów historycznych Koreańczycy mają trudniej, młodzi fani tuż po premierze kupili pół miliona. Płyta zajmowała pierwsze miejsca list przebojów w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji.
Premiera głównego singla BTS „On" na YouTubie przyniosła rekord w historii platformy, przyciągając od razu ponad 1,5 miliona widzów. Album osiągnął również pierwsze miejsce na liście iTunes w ponad 90 krajach. Poza tym BTS wydał w minionym roku drugą płytę „Be", która rozeszła się w 3,2 mln egz. Grupa ma dla przemysłu kreatywnego w Korei zasługi nie do przecenienia. Sprzedali w kraju 20 mln albumów, dając zarobić producentom nagrań, wideoklipów oraz koncertów.
To zwróciło uwagę IFPI, czyli Międzynarodowej Federacji Producentów Fonograficznych. Monitorując zmieniający się błyskawicznie, cyfryzujący się rynek – ustanowiła nagrodę dla tych artystów, którzy nie tylko sprzedają CD czy winyle, ale są też liderami w nowych technologiach: streamingu, pobieranych plikach, a także na YouTubie czy Tik-Toku. IFPI stworzyło algorytm do pomiaru popularności w tych wszystkich segmentach rynku i właśnie na jego podstawie okazało się, że BTS w 2020 r. byli najlepsi na świecie.
Drugie miejsce na globalnej liście zdobył The Weeknd, który opublikował w zeszłym roku album „After Hours" ze zdjęciem pokrwawionej twarzy na okładce, która stała się też symbolem walki o równość afroamerykańskich obywateli.