Fenomen Elżbiety Cherezińskiej

Jednym z największych problemów w naszym życiu duchowym jako polskiej zbiorowości jest utrata zdolności do przepowieści. Przepowieści, to termin stworzony przez prof. Krzysztofa Rutkowskiego i oznacza przepowiadanie na nowo kluczowych dla zbiorowej tożsamości opowieści.

Publikacja: 10.10.2021 08:46

Fenomen Elżbiety Cherezińskiej

Foto: PAP / Andrzej Rybczyński

Takie przepowiadanie historii uprawiają oczywiście historycy i pod tym względem mamy duże, choć najczęściej wycinkowe, osiągnięcia.

Dla całej zbiorowości ważniejsze jest jednak przepowiadanie fabularne – ono sięga szerzej, głębiej – bo łączy fakty z emocjami i zostaje na dłużej.

Z tym zostawaniem na dłużej jest największy kłopot, bo jeśli opowieść jest skłamana i utrwalona, to świadomość zbiorowa jest fałszywa. Opowieści bywają fałszywe z wielu powodów – pisarze fantazjują bez umiaru, wiedza historyków na etapie, gdy powstaje dzieło jest fałszywa bądź niepełna w sposób wypaczający prawdę, lub wreszcie dzieło powstaje na zamówienie polityczne i świadomie fałszuje historię do współczesnych potrzeb zamawiającego.

Czytaj więcej

Historia i kobiety

Takim przykładem fałszywej narracji historycznej jest niezwykle mocno utrwalona w świadomości społecznej opowieść o początkach państwa polskiego. Biedni Polacy od początku musieli się bronić przed agresywną polityką niemiecką, której celem było zniszczenie państwowości polskiej w zarodku. Jeśli przejrzy się podręczniki historii z okresu PRL-u jest to opowieść dominująca, służąca interesom politycznym Gomułki, który podobnie jak Kaczyński budował tożsamość polityczną Polski na strachu wobec i wrogości do Niemiec.

Tymczasem tworzona przez Mieszka I państwowość polska w ogóle nie miała wspólnej granicy z Cesarstwem rzymskim, które dla uproszczenia będziemy nazywać Niemcami. Mieszko i jego syn Bolesław Chrobry byli władcami niezwykle agresywnymi dokonującymi szybkich podbojów, a że obaj byli geniuszami, stworzyli relatywnie silne państwo w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat.

Gdy Mieszko prosi o rękę czeskiej księżniczki, dostaje łaskawie Dobrawę zwaną Jałówką, gdyż została odesłana przez pierwszego męża jako bezpłodna. 37 lat później Bolesław podbija Pragę. W okolicach Chrztu Polski w 966 r. Mieszko włada państwem przypominającym grube cygaro ciągnące się od Poznania do Sandomierza. Po pokoju w Budziszynie w 1018 r. do którego ciąg porażek zmusza cesarza Henryka II, Bolesław Chrobry włada znaczną częścią obecnej Saksonii. Polska ma wtedy szeroki dostęp do morza i kontroluje flotę Wikingów z Jomsborga, ma Kraków z cała Małopolską, Morawy, długą granicę z Węgrami i Rusią Kijowską, na którą drapieżca Bolesław za chwilę wyruszy.

No rzeczywiście biedni ci Polacy, nic tylko się bronią!

Podobnie rzecz się ma z przezwyciężeniem rozbicia dzielnicowego. Z historii jest wymazanych dwóch czeskich królów Polski oraz fakt, że mieli lepszy tytuł do tronu niż Władysław Łokietek. Żadna oficjalna opowieść nie wspomina, że ciągle pogańska ludność wiejska i leśna uważa Piastów za gorszego wroga niż Krzyżaków do tego stopnia, że po stronie Krzyżaków walczy pogańska Wolna Rota. Że zjednoczenie Polski możliwe jest tylko przez pogodzenie chrześcijaństwa z pogańskim kultem Mokoszy, co tłumaczy niezwykłość kultu Maryjnego w Polsce.

O tym wszystkim opowiada nam Elżbieta Cherezińska, obchodząca właśnie urodziny.

Przepowiada naszą historię zgodnie z najnowszą wiedzą. Jej książki są znacznie lepszym wstawaniem z kolan niż obłąkana polityka Kaczyńskiego.

Jej fenomen polega także na tym, że większość pisarzy historycznych wybiera na głównych bohaterów postaci fikcyjne, a główni reżyserzy polityki są postaciami pobocznymi. Łatwiej wtedy puścić wodze fantazji nie będąc ograniczonym faktami. Cherezińska przeciwnie – jest bohaterami są postaci historyczne, działają tak jak mówi o tym historia, a mimo to są pełnokrwiści, żywi i zrozumiali. Wyblakłe mary Przemysła II czy arcybiskupa Jakuba Świnki stają się fascynującymi reżyserami wydarzeń, siłą sprawczą sukcesów i upadków. Ich antagoniści mają swoje racje, swoje marzenia, swoje cele. Nie są gomułkowską magmą zła i agresji, lecz graczami zasiadającymi do tej samej gry, której podstawą jest narzucenie własnych zasad rozgrywki.

Naród, który nie przepowiada swojej historii jest ślepy i zakłamany, bo ma fałszywe wyobrażenie o sobie. Dzięki Cherezińskiej zaczynamy widzieć więcej i bez ideologicznego zakłamania.

Szkoda, że nie opisze całej naszej historii.

Takie przepowiadanie historii uprawiają oczywiście historycy i pod tym względem mamy duże, choć najczęściej wycinkowe, osiągnięcia.

Dla całej zbiorowości ważniejsze jest jednak przepowiadanie fabularne – ono sięga szerzej, głębiej – bo łączy fakty z emocjami i zostaje na dłużej.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Jon Fosse – wybitny mistyk czy kiczowaty teolog?
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Czy Nobel dla Han Kang to słuszna decyzja?
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: „Wybraniec” – paszkwil na Trumpa czy uczciwa biografia?
Kultura
Ten bostoński zaśpiew
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
„Zwierzęta na wojnie”: O kocie, który poszedł na wojnę