Mimo romantycznego wizerunku, Ed jest praktyczny. – Z samej miłości do pracy sukcesu jeszcze nie będzie, muszę patrzeć w statystyki, by widzieć, gdzie trzeba włożyć więcej wysiłku – powiedział. – Starzy rockmani narzekają, że dbam o statystyki. Cóż, kocham swój nowy album i chciałbym, żeby odniósł jak największy sukces, rozszedł się 20 milionach egzemplarzy. Jako dziecko nigdy nie wygrywałem. Teraz mam nareszcie szansę.
Pobity rekord
W przeciwieństwie do brata, który jest kompozytorem muzyki klasycznej, Ed miał kłopoty z nauką i trudne relacje z ojcem, kuratorem sztuki. Jak przystało na Irlandczyka, który zaciskał pięści do walki o lepszą pozycję, był wobec syna surowy. Ale pielęgnował muzyczną fascynację syna. Woził go w każdy weekend na koncerty: Boba Dylana, Plan B, Paula McCartneya.
Pierwszą płytą, jaką zapamiętał Ed, było „Irish Heartbeat" Vana Morrisona i zapragnął pobić jego rekord z czasów, gdy ten dawał 200 koncertów rocznie. Wystąpił w 2009 r. przed publicznością 312 razy, czasami grając dla pięciu osób.
– Moim marzeniem było sprzedać 100 tysięcy płyt i utrzymywać się z muzyki – powiedział. Zrezygnował ze szkoły, uciekł do Londynu, gdzie spał w parku vis-a-vis Buckingham Palace. Debiutując, przebił się na listy przebojów w 2011 r. akustyczną balladą „The a Team" o dziewczynie spotkanej podczas bożonarodzeniowego występu w jednej z londyńskich noclegowni.
Współpracował z Tylor Swift, Pharellem Williamsem, pisał dla One Direction i Justina Bibiera. W uznaniu zasług pizzę na śniadanie robił mu Russel Crowe. Na obiad zaprosili go Robert de Niro, a także sir Paul McCartney i sir Mick Jagger. Ale nie chce być na siłę obdarzony szlacheckim tytułem. Księżniczka Beatrice przecięła mu przecież policzek mieczem podczas imprezy w królewskim zamku Windsor, gdy chciała mianować na rycerza Jamesa Blunta.
Nie zmienił się, wciąż nosi skaterskie ciuchy i w 2013 roku zdobył tytuł najgorzej ubranego mężczyzny na świecie. Gdy slogan reklamowy promujący The Rolling Stones grzmiał: „Czy puściłabyś swoją córkę na ich koncert?", to śmiało można powiedzieć, że zarówno na koncercie, jak i potem twojej córce Ed Sheeran nie zrobiłby krzywdy. Jego dziewczyną jest Cherry Seaborn, idealizowana romantycznie bohaterka „Perfect" z nowej płyty. Sam Ed deklaruje, że ceni sobie te same cechy co inni milenialsi: szczerość i pragnienie autentyczności.