Ale jest zmniejszony, skrócony wiek pracy...
No więc wiek pracy - zgoda. Ustawodawca może uznać, ze względu na sprawność procesów, tyle że to może dotyczyć dopiero nowego sędziego, czyli musi, tak jak (mówi) konstytucja, być zakończona kadencja. Tak między nami, panie redaktorze, bo pan jest dość elastyczny, obeznany w sprawach polityki, istnieją inne rozwiązania, powiedziałbym, żeby problem, casus pani Gersdorf rozwiązać.
Jakie?
Awans do Unii Europejskiej, do Trybunału Praw Człowieka...
A kto miałby awansować?
Trzeba rozmawiać, panie redaktorze.
Brzmi jak przekupstwo polityczne.
Dlaczego? Dlaczego? Przecież to nie jest tak, że my wszyscy jesteśmy na zawsze przypisani do swoich funkcji. Jeżeli jest tak, że pani sędzia Gersdorf nie jest kontestowana z przyczyn etycznych, czy wykształcenia, a państwo polskie ma inny interes, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby z tą panią sędzią rozmawiać.
Ale kto prof. Gersdorf powinien zaproponować np. miejsce do Parlamentu Europejskiego?
No przede wszystkim nie powinni obelgami obrzucać, bo to oczywiście zamknęło jakiekolwiek możliwości, bo to oznacza, że ona jest niejako moralnie wskazana na wykastrowanie z tego Sądu. Przede wszystkim powinien rozmawiać, myślę, pan prezydent. Bo jedynym, który uczestniczy w procesie kształtowania personalnego sądów, to jest pan prezydent. Jedno, o ile wiem, spotkanie było. Może mało konsekwentne, może w innych okolicznościach...
Ale co prezydent powinien powiedzieć pani prof. Gersdorf: "Pani profesor, może pani kandydować z list Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego"?
W języku dyplomatycznym tak się nie rozmawia. Pani Gersdorf jest osobą światłą i wie - zresztą się zdarzyło przy dymisji innych sądów, mówię o apelacyjnych - że jeśli jest ktoś uznawany za persona - no może za mocno - non grata, lub nie widzimy go w naszej polityce państwa polskiego, to sam wie, że nie będzie toczył sporu do upadłego. I wie, że jego miejsce jest inne. Chodzi tylko o to, żeby godnie z tymi ludźmi się rozstać. Z każdym z nas.
Prof. Gersdorf mogłaby ustąpić z funkcji Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego za stanowisko do Parlamentu Europejskiego?
Może nie tak, ale powinna mieć jasne stwierdzenie, że odchodzi nie dlatego, że jest na cenzurowanym, że współpracowała z reżimem komunistycznym, że nabyła wówczas wykształcenie, tylko że spełniła swoją funkcję. Tylko że w nowych okolicznościach, w nowych oczekiwaniach władzy prezydenckiej uważa się, że ktoś inny mógłby w tę funkcję pełnić.
Ekspres ws. ustawy o IPN? "Wszystkie sprawy tak załatwiajmy. Wszystkie są gorące. I rozwiążmy parlament"
Kto zyskał na ustępstwie ws. ustawy o IPN?
Kto zyskał? Ten, kto doprowadził do anulowania jej, do skreślenia jej, czyli Departament Stanu USA - bo taka ważność jest - i następnie diaspora żydowska, i w końcu rząd izraelski, który jest jednym z wielu rządów, z którym polska utrzymuje stosunki.
A chce pan powiedzieć, że w procedowaniu nad ustawą, nad prawem polskim, udział brały obce państwa?
Nie, wprost dyktowały.
Jak to "dyktowały"?
Dyktował Departament Stanu w nocy styczniowej, gdy mieliśmy w Senacie podejmować decyzję, co dalej z ustawą sejmową i rządową. Wówczas przedstawiono nam, co się nigdy nie zdarzało, stanowisko Departamentu Stanu USA. Oczywiście dyktowała pani ambasador Izraela (Anna) Azari, gdy wprost domagała się, że nie tyle parlament nawet - rząd ma skreślić, wyrzucić tę ustawę, a parlament ma to przyjąć.
Czy te ustępstwa teraz, które były przeprowadzone przez Sejm i przez Senat, są podyktowane przez stronę izraelską?
Bezwzględnie jest to na użytek kampanii wewnętrznej premiera Netanjahu.
Jak to świadczy o Polsce?
Bardzo źle, no na pewno państwo polskie w tym momencie nie wstawało z kolan. Po drugie niestety przetarg dotyczył rezygnacji obrony naszego dorobku historycznego, dorobku w zakresie walki o wartości w świecie, a tym największym dorobkiem w tej chwili, liczonym kosztem setek tysięcy ofiar - mówię o żołnierzach na frontach, mówię o Polsce podziemnej, mówię o działaniach innych osób, z Kościoła - była nie tylko walka, pokonanie militarne hitleryzmu, ale myśmy walczyli z nazizmem. I można mówić językiem, którego nie lubię: odnieśliśmy zwycięstwo moralne, a dowodem tego, że to trybunał w Norymberdze wskazał wyraźnie, że Niemcy nie tylko przegrali militarnie, ponoszą odpowiedzialność, ale przegrali również w zakresie wartości.
Ale to Jarosław Kaczyński dzisiaj mówił w Polskim Radiu, że Polska odniosła sukces dzięki tej ustawie o IPN, dzięki tym pięciu miesiącom, kiedy trwała dyskusja, w końcu dzięki tej zręcznej grze premiera Morawieckiego i on naprawdę odniósł duży sukces.
No, o ile wiem, motywacją wielu rządów, nie tylko premiera Kaczyńskiego, było to, że im dalej jesteśmy po wojnie, tym bardziej rozlewa się fala antypolonizmu, która w gruncie rzeczy nie jest aż taką tragedią, że się źle mówi o Polsce. O wielu narodach się mówi. Ale jeśli się mówi, że jesteśmy ludobójcami lub braliśmy udział, (jesteśmy) współwinni ludobójstwa, to noże i nie tylko noże muszą się otwierać i Polska musiała chronić (swoje imię). Chroniła, ale nieskutecznie. Zarówno minister (Witold) Waszczykowski, jak i minister (Radosław) Sikorski wcześniej, zgłaszali parlamentowi - również i mnie - że musimy ten problem rozwiązać, bo dotychczasowe instrumenty dyplomatyczno-sądowe, w rozumieniu powództw cywilnych, nie skutkują.
Ale sam MSZ też zgłaszał wątpliwości, przed procedowaniem tej ustawy w Senacie, że ta ustawa może być dużym problemem dla naszych relacji międzynarodowych.
I bardzo słusznie, że to zgłaszał.
To zostało zignorowane przez Senat.
I również IPN. Ale nie dotyczyły samej istoty obrony czci i godności narodu polskiego, właściwie prawdy - bo chodzi o prawdę, prawdę może nie uznaną, ale przyjętą przez świat - ale chodziło o wymiary czy instrumenty. Niewątpliwie wsadzanie do więzienia za wypowiedzi, choćby nieświadome, choćby które wyrywają się z dyskusji, było za daleko posuniętym rozwiązaniem. To po pierwsze. Po drugie, ja uważam, że rząd polski tak jak teraz rozmawiał, tylko już post factum... a właściwie powiem szczerze: to jest nie do przyjęcia, ja nie wiem, jak się zachować nawet dzisiaj przed panem, panie redaktorze - że my dyskutowaliśmy nad czymś, co było już dawno, przed głosowaniem, postanowione, utajnione, czyli mówimy o tej deklaracji...
A wy musieliście tylko to przegłosować.
A myśmy musieli to przegłosować...
Żeby zdążyć na konferencję premierów Polski i Izraela.
Więcej, panie redaktorze, w tej deklaracji, w ślad za Departamentem Stanu, mówi się, że jedyną alternatywą dla kłamstwa jest prawda, a gdy mówiliśmy o prawdzie, to marszałek (Maria) Koc w Senacie zabierał głos czołowemu prawnikowi, senatorowi Piotrowi Zientarskiemu.
Marszałek Senatu (Stanisław Karczewski) powiedział, że rzeczywistość zaskoczyła obóz władzy, a nas chyba zaskoczył jednak sposób procedowania - o 9.00 dowiedziała się opinia społeczna, że ta ustawa wejdzie do procedowania w Sejmie, a o 17.00 ona wyszła z Senatu i była gotowa do podpisu prezydenta, prezydent ją pilnie podpisał. O 18.00 odbyła się konferencja premiera Izraela i premiera Polski. I dzisiaj dowiadujemy się, że taki sposób procedowania był tak pilny, żeby zdążyć właśnie do tej konferencji.
Że tak należało. To może wszystkie sprawy tak załatwiajmy. Wszystkie sprawy są gorące. I rozwiążmy parlament.
Ale jak to świadczy o parlamencie, jak to świadczy o Senacie, którego pan jest między innymi częścią?
No więc ja się przyznaję do porażki, że nie zrobiłem więcej niż to, co zrobiłem, czyli wystąpiłem. Ale pani Koc powiedziałem, że jeśli nam zabiera się prawo do głosu, procedowania, nie dopuszcza się ekspertów, no to trzeba wrócić do masek.
"Lech Wałęsa to postać, która mogłaby pomóc ustawie IPN-owskiej"
Na koniec, czy pański były kolega... znaczy były kolega z "Solidarności", Lech Wałęsa, dobrze robi, stając na czele Komitetu Obywatelskiego? Wybory najbliższe mogą być sfałszowane? Ma pan takie obawy?
Wokół wyborów, jak pan wie, wczoraj właśnie zmienialiśmy ordynację, którą niedawno zmienialiśmy. Mówiąc szczerze, pięć ustaw wczoraj zmienialiśmy w Senacie, które niedawno zostały przyjęte. Oprócz osławionej IPN-owskiej, między innymi ustawę o ordynacji, w której rzekomo wszyscy mieliśmy być - a zwłaszcza komisje wyborcze - poddane kontroli, czyli miały być kamery. I okazało się, że ten warunek nie jest spełniony, chybcikiem to zmieniliśmy, też z pogardą dla tego, co inni mówili. A czy Lech Wałęsa? Jeśli jest użyteczny politycznie, jeśli działa z pobudek patriotycznych, a nie jako odwetu swoistego wobec (Jarosława) Kaczyńskiego, to ja uważam, że taka pozycja jest korzystna, bo jest to postać, która mogłaby nawet tej ustawie IPN-owskiej pomóc.
A Lech Wałęsa jest słuchany w dalszym ciągu na świecie? Jego głos waży?
Jest, z przykrością to stwierdzam, bo ja ciągle uważam, że największym sukcesem czy zwycięstwem to było powstanie "Solidarności" i konsekwencja w przeprowadzeniu procesu pokojowego odzyskania niepodległości.
I ostatnie pytanie: ma pan obawy, że wybory mogą zostać sfałszowane?
Nie, nie sądzę, bo w tych wyborach uczestniczy w lokalach wyborczych przeszło 150 tys. różnych osób, prawda? Natomiast mogą zostać wyniki obalone z uwagi na niesprawność tego całego mechanizmu wyborczego - np. nie wpłyną... urzędników się nie powoła. Ma się powołać nowych 5 tysięcy urzędników...
Których też nie ma.
Których nie ma, no właśnie.
Wszystko przed nami, bardzo dziękuję za rozmowę, moim i państwa gościem był pan senator Jan Rulewski.
Dziękuję.