Decyzja zapadła w ostatniej chwili, konferencja zaczyna się jutro. Do Warszawy przyjeżdża szef katarskiej dyplomacji wywodzący się z monarszej rodziny Mohamed bin Abd ar-Rahman as-Sani (w transkrypcji angielskiej Mohammed bin Abdulrahman Al Thani).
Od przeszło półtora roku mały, bajecznie bogaty emirat jest izolowany przez inne arabskie monarchie znad Zatoki Perskiej i ich sojuszników. Przede wszystkim przez Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie, a te państwa są ważnymi graczami na warszawskiej konferencji.
Można się spodziewać, że w Warszawie dojdzie do próby zakończenia tego konfliktu. Byłoby to wielkim sukcesem. Stosunki dyplomatyczne między Arabią Saudyjską i Katarem nie istnieją od 5 czerwca 2017 roku.
Katar długo się wahał, czy przyjąć zaproszenie na konferencję w stolicy Polski. Bo po odcięciu od innych krajów Półwyspu Arabskiego jest skazany na bliską współpracę z Iranem (leżącym po drugiej stronie Zatoki).
Katarczycy, jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, dostali zapewnienie, że w deklaracji końcowej konferencji Islamska Republika nie będzie wskazana jako jedyny sprawca wszystkiego co złe na Bliskim Wschodzie.