– Kim z pewnością w swoich kalkulacjach uwzględnia losy dyktatorów, którzy jak Muammar Kaddafi czy Saddam Husajn nie zbudowali arsenału jądrowego i skończyli za sprawą Amerykanów tragicznie – podkreśla prof. Tsang.
Czytaj także: Szczyt Trump-Kim w Hanoi: Ciepły człowiek z Pjongjangu
Jeszcze w 2017 r. z polecenia Kima Korea Północna przeprowadziła próbny wybuch bomby jądrowej o mocy 16 razy większej niż ta z Hiroszimy. Pjongjang wystrzelił także pocisk międzykontynentalny o hipotetycznym zasięgu 13 tys. km, a więc taki, który mógłby dosięgnąć Stanów Zjednoczonych.
Ale od tego czasu komunistyczny reżim wstrzymał się z takimi spektakularnymi pokazami siły. To dla Waszyngtonu kluczowe nie tylko ze względów symbolicznych. Co prawda, krążą słuchy, że Pjongjang zbudował jądrowy pocisk dalekiego zasięgu Hwasong-14, ale potwierdzenie tego nie ma. Zasadniczo można więc zakładać, że Korea Północna wciąż nie jest w stanie zbudować broni zdolnej przenieść ładunek jądrowy na odległość kilkunastu tysięcy kilometrów – co byłoby z pewnością nie do zaakceptowania dla Ameryki. Brak próbnych wystrzałów niezwykle utrudnia prace w tym kierunku.
Deklaracja o zamrożeniu prac nad budową arsenału jądrowego, która mogłaby zostać ustalona po zakończeniu dwudniowego szczytu w Hanoi w czwartek, byłaby więc niewątpliwie znaczącym osiągnięciem Trumpa, o ile – co jeszcze trudniejsze – Kim zgodziłby się na jakiś wiarygodny mechanizm weryfikacyjny: na razie sekretarz stanu Mike Pompeo nie uzyskał w Pjongjangu nawet wstępnej listy obiektów objętych programem jądrowym. Takie zobowiązanie ze strony dyktatora mogłoby zostać uzupełnione o bardziej symboliczne gesty, jak dopuszczenie amerykańskich ekspertów do pól walk sprzed blisko 70 lat, gdzie wciąż spoczywają szczątki przynajmniej 5,3 tys. amerykańskich żołnierzy.
Seul nie zostanie na lodzie
W zamian Trump również mógłby sięgnąć do symbolicznych gestów, w szczególności zgadzając się na formalne zakończenie wojny koreańskiej przez Stany Zjednoczone: do tej pory obowiązuje jedynie zawieszenie broni z 1953 r. Kim liczy też na zniesienie sankcji wobec swojego kraju. Na to prezydent na razie nie chciał przystać, ale już w czasie szczytu wskazał na przykład Wietnamu, również komunistycznego kraju, który dzięki sojuszowi z Ameryką w ostatnich latach notuje spektakularny wzrost gospodarczy.