Z olbrzymami trzeba uważać. Jeśli komuś uda się namówić takiego do współpracy, musi brać pod uwagę, że w którymś momencie olbrzym rozbudzi się zanadto i zacznie rozrabiać, domagając się realizacji własnych pomysłów. Na co dzień każda władza woli więc, by spokojnie spał i nie przeszkadzał. I kiedy trzeba, szuka pomocy np. u trolli, cyklopów lub golemów, tak jak premier Tusk zapowiadający zawieszenie prawa do azylu na granicy polsko-białoruskiej.
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz i wiceminister obrony Cezary Tomczyk obserwowali na poligonie w Orzyszu testowanie elementów do budowy Tarczy Wschód. - Zadaniem tego programu jest odstraszyć przeciwnika. To inwestycja w pokój, w bezpieczeństwo. To wszystko ma służyć temu, by wróg nie zaatakował Polski - mówił premier.
O co zabiega premier?
Rozwiązanie zaproponowane przez szefa rządu, w żaden sposób nie poprawi atmosfery społecznej, nie sprawi, że podczas wyborów prezydenckich tłumy do poniedziałkowego świtu będą stały pod lokalami wyborczymi, olbrzym przewróci się tylko z boku na bok. Premier sięga po inną część elektoratu: ogniskuje na sobie uwagę tych, którzy mogliby zagłosować na kandydata PiS. Wysoka frekwencja nikomu nie jest do niczego potrzebna. Polaryzacja gwarantuje, że do urn pójdą „wyborcy z żelaza” z obu stron, a zdecyduje wąski margines, chyba że kandydat PiS okaże się beznadziejny, wtedy być może KO uda się wygrać w I turze. Ruch z zawieszeniem prawa do azylu to broń dla Rafała Trzaskowskiego lub Radosława Sikorskiego w debatach o bezpieczeństwie – temacie wskazywanym przez obywateli jako obecnie najważniejszy.
Czytaj więcej
Polska nie zamierza naruszać międzynarodowych konwencji chroniących migrantów, ale zwiększy uprawnienia służb mundurowych w sprawach ochrony granicy – wynika z wstępnej wersji „Strategii migracyjnej Polski na lata 2025-2030”. Wcześniej, słowa Donalda Tuska o "zawieszeniu prawa do azylu" wywołały burzę.
Chodzi o poświęcenie jednej grupy wyborców
Jednym ruchem Tusk przecina wątpliwości, a jednocześnie nie wydaje ani złotówki na nowe ośrodki, zasiłki czy szkolenia dla migrantów, ofiar wojen i prześladowań. A co z tymi obywatelami, którym się nie podoba demontaż systemu praw człowieka? W II turze, kiedy naprzeciw siebie staną kandydaci PiS i KO, przecież i tak (tu powraca stary refren), nie będą mieli wyjścia. Bo przecież prezydent z KO podpisze liberalizację ustawy antyaborcyjnej, wprowadzi związki partnerskie, naprawi praworządność. Liberalny i lewicowy elektorat zostaje więc postawiony przed diabelską alternatywą: przełknijcie strategię migracyjną dla dobra zwycięstwa kandydata KO, który za to załatwi wszystkie inne obietnice. Trzeba tylko poświęcić stosunkowo niewielką grupę, która i tak nie głosuje, a potem wszystko będzie dobrze. Bo przecież tamci mogą po prostu – jak powiedział jeden z polityków KO – wrócić sobie do domów.