Tomasz Krzyżak: Nie ma sensu wypędzać religii ze szkół

Dyskusje o wyprowadzeniu religii ze szkół są bez sensu. Swego czasu temat podejmował już rząd SLD i ostatecznie uznał, że religii ruszał nie będzie. Ale debata nad religią winna obudzić Kościół, który musi się zastanowić nad jakością katechezy.

Publikacja: 16.02.2024 14:40

Tomasz Krzyżak: Nie ma sensu wypędzać religii ze szkół

Foto: Adobe stock

Minister edukacji Barbara Nowacka swoje urzędowanie zaczęła od mocnej deklaracji. Zapowiedziała ograniczenie godzin lekcji religii w szkołach (z dwóch do jednej tygodniowo). Chce też, by lekcje te odbywały się na pierwszej lub ostatniej lekcji, a ocena z religii nie wliczała się do średniej.

Religia w szkole różni koalicjantów

Wszystko wskazuje na to, że zapowiedzi padły bez wewnętrznych konsultacji w obrębie rządzącej koalicji. – Przede wszystkim Basia Nowacka, nowa minister, zanim ogłosiła tę decyzję, mogła porozmawiać z innymi koalicjantami o tym, jakie mamy już wypracowane rozwiązania w tej sprawie – skomentował pod koniec stycznia w podcaście „Rachunek sumienia” Szymon Hołownia z Polski 2050. – Zgadzam się z nią, że ta kwestia musi zostać rozwiązana, natomiast powinna zostać rozwiązana dokładniej – dodał.

Czytaj więcej

Konferencja Episkopatu Polski o planach MEN ws. lekcji religii: Dyskryminujące

Głos sprzeciwu popłynął też z PSL. Wedle nieoficjalnych informacji na posiedzeniu rządu krytycznie o pomyśle wypowiedział się Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego sprzeciw jest prawdopodobny, bo tuż przed wyborami w programie „Rzeczpospolitej” #Rzecz o polityce lider PSL tłumaczył, że „rozwiązaniem wszystkich problemów szkoły w Polsce nie będzie usunięcie religii ze szkół”. Jego zdaniem problemem nie jest obecność religii w murach szkolnych, lecz jakość jej nauczania.

Rysujący się w koalicji konflikt w odniesieniu do religii łagodził już premier Donald Tusk, który jeszcze w ub. roku twierdził, że religii nie powinno być w szkołach, bo jej obecność tam „stała się jednym z najskuteczniejszych narzędzi laicyzacji młodego pokolenia Polaków”. Dziś ostrożnie tłumaczy, że kwestie te „tam, gdzie wymagają tego przepisy, będą konsultowane ze stroną kościelną”.

Na ograniczenia nie zgodzą się Kościoły i związki wyznaniowe

Jak się te konsultacje zakończą, można przewidywać. Kościół katolicki, przez usta bp. Wojciecha Osiala, szefa Komisji Wychowania Katolickiego w KEP, stwierdził, że na żadne zmiany się nie zgodzi. Podobne deklaracje popłyną zapewne także ze strony innych Kościołów, bo przecież nie tylko katolicy mają religię w szkołach. Sprawa dotyczy też prawosławnych czy protestantów.

Czytaj więcej

Opiłowywanie katolików czas zacząć

Przeciwnicy religii w szkołach powołują się bardzo często na badania opinii publicznej, z których wynika, że większość Polaków opowiada się za tym, by jej w szkołach nie było. Podają też statystyki, z których wynika, że młodzież masowo się z religii wypisuje. Sondaże, przeprowadzane w czasie, gdy trwa gorąca debata, miarodajne nie są, bo zbyt dużą rolę odgrywają w nich emocje. Problem wypisywania się młodzieży z katechezy dotyczy zaś w zasadzie dużych miast, przez ich pryzmat nie ma sensu patrzeć na pozostałą część kraju.

Religia na pierwszej lub ostatniej godzinie? Już to przerabialiśmy

Dyskusje o obecności religii w szkole nie są specjalnie nowe. Trwają właściwie od czasu jej powrotu do szkół w roku 1990. Dość burzliwe były w drugiej połowie lat 90., gdy krajem rządziła koalicja SLD–PSL, a ministrem edukacji był zagorzały przeciwnik religii w szkołach prof. Jerzy Wiatr.

Przeciwnicy religii w szkołach powołują się bardzo często na badania opinii publicznej, z których wynika, że większość Polaków opowiada się za tym, by jej w szkołach nie było

W czerwcu 1996 r. minister (członek SLD) mówił z sejmowej mównicy tak: „Sprawa nauczania religii w szkołach. Powtarzam: Jest to sprawa uregulowana ustawowo. Nie mam najmniejszego zamiaru występować o zmianę tej ustawy. Uważam, że niezależnie od tego, jakie okoliczności towarzyszyły wprowadzeniu nauczania religii do szkół w 1990 r., dzisiaj jest to sprawa uregulowana ustawowo. Czy jest uregulowana słusznie? Tak, moim zdaniem, słusznie”. Dalej tłumaczył posłom, że jeśli rodzice chcą, by religia była w szkole, to tak być powinno.

Odpowiadając zaś na zarzuty, że zarządził, by lekcje odbywały się na pierwszej lub ostatniej godzinie, odpowiadał, że niczego nie zarządził, tylko poprosił: „Nie ma w tym żadnej dyskryminacji, bo w żaden sposób nie mogę zrozumieć, na czym polegałaby dyskryminacja dzieci uczęszczających na lekcje religii, gdyby ich nieuczęszczający na lekcje religii koledzy albo przychodzili nieco później, albo przychodzili nieco wcześniej. Tu o żadnej dyskryminacji nie ma mowy. Natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że bywają trudności organizacyjne i w związku z tym nie narzucam tego w trybie zarządzenia, ponieważ czasami nie można tego po prostu wmontować w rozkład lekcji”.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Usuńmy katechezę ze szkół

Minister z SLD: religia ma istotne elementy wychowawcze

A odnosząc się do wynagradzania katechetów (duchownych), stwierdził, że sprawa jest uregulowana nie zarządzeniem ministra, lecz postanowieniem rządu: „Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu, pan premier Pietrewicz, na ostatnim posiedzeniu komisji przekazał stronie kościelnej stanowisko rządu, zgodnie z którym katecheci duchowni będą wynagradzani za świadczoną naukę od 1 września 1997 r. Strona kościelna przyjęła to stanowisko do wiadomości”. Dalej zaś mówił: „Czy minister edukacji traktuje naukę religii jako element wychowania? Oczywiście tak, trudno bowiem zaprzeczyć, że nauczanie religii ma istotne elementy wychowawcze, podobnie jak nauczanie etyki”.

Rok później – debata z maja 1997 r. – Jerzy Wiatr wyjaśniał posłom, że w zakresie religii w szkołach zmian nie będzie, bo: „o ile łatwo było w 1992 r. uzyskać ówczesnemu ministrowi edukacji narodowej zgodę władz kościelnych na rozporządzenie w takim brzmieniu, w jakim je wydał, o tyle znacznie trudniej – by powiedzieć oględnie – byłoby obecnemu ministrowi edukacji narodowej uzyskać zgodę władz kościelnych na zmianę tego rozporządzenia, a ustawa w dziś obowiązującym brzmieniu nie pozostawia żadnej wątpliwości co do tego, że minister edukacji narodowej wydaje w tych kwestiach rozporządzenie w uzgodnieniu z władzami kościelnymi”.

Zostawmy religię w spokoju tam, gdzie jest

Kolejne rządy do tematu nie wracały, choć w zapowiedziach przed wyborami część partii powtarzała, że sprawę rozwiąże, że religii w szkołach nie będzie itd. Zasadniczo nie ma się tak naprawdę o co spierać. Można tu przywołać wiele europejskich krajów (niekoniecznie katolickich), w których religia w szkołach jest i nikomu nie przeszkadza. Można odwołać się do orzeczenia Trybunału w Strasburgu, który już w latach 90. stwierdził, że nie ma żadnego naruszenia prawa w tym, że w Polsce istnieje nauczanie religii w szkole. Zostawmy zatem religię tak, jak jest. Jej obecność nikogo nie dyskryminuje, a jak ktoś nie chce – nie musi na religię chodzić. Nie opowiadajmy też bajek, że to drogie, że nikomu nie jest potrzebne. Jeśli tak, to zastanówmy się nad jakością i kosztami przedmiotu „podstawy przedsiębiorczości”…

Czytaj więcej

Zmiany w planach lekcji, by nie stygmatyzować dzieci niewierzących

Kościół widzi problem, ale nie ma pomysłu

Ale… Tak naprawdę deklaracja minister Nowackiej oraz burza, jaka powstała wokół tematu, powinna wywołać jakiś ożywczy ferment w samym Kościele. Jest w Polsce wielu oddanych katechetów, którzy mają pomysł na swoje lekcje, są lubiani i cenieni przez uczniów, ale nie od dziś słychać też argumenty, że religia jest nudna, słabej jakości. Zgodzić wypada się z Kosiniakiem-Kamyszem, że problemem nie jest religia w szkole, lecz właśnie jej jakość. Biskupi sami to zresztą dostrzegają. W czerwcu 2022 r. niemal całe posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski poświęcone było katechezie. Biskup Grzegorz Suchodolski, przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży, mówił potem, że „jeżeli młody człowiek zniechęci się do Kościoła przez lekcje religii czy też osobę katechety, to na pewno nie przyjdzie do parafii, aby pogłębić swoją wiarę”. – Mamy wypracowany model: lekcja religii w szkole – katecheza w parafii. Tylko że w tym modelu, jakkolwiek w swoich filarach słusznym, coś nie funkcjonuje – mówił po tym spotkaniu bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego.

I tu, jak się zdaje, jest istota problemu. Bo refleksja swoje, a życie swoje. Paradoksalnie zamieszanie z religią w szkołach może – w obliczu postępującej sekularyzacji – pomóc samemu Kościołowi. W znalezieniu sposobów na to, by młodych zatrzymać, by chcieli do Kościoła przychodzić. Do ożywienia parafii, wyjścia na peryferie. I tu Kościół winien skupić całą swoją energię.

Minister edukacji Barbara Nowacka swoje urzędowanie zaczęła od mocnej deklaracji. Zapowiedziała ograniczenie godzin lekcji religii w szkołach (z dwóch do jednej tygodniowo). Chce też, by lekcje te odbywały się na pierwszej lub ostatniej lekcji, a ocena z religii nie wliczała się do średniej.

Religia w szkole różni koalicjantów

Pozostało 96% artykułu
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła