Minister edukacji Barbara Nowacka swoje urzędowanie zaczęła od mocnej deklaracji. Zapowiedziała ograniczenie godzin lekcji religii w szkołach (z dwóch do jednej tygodniowo). Chce też, by lekcje te odbywały się na pierwszej lub ostatniej lekcji, a ocena z religii nie wliczała się do średniej.
Religia w szkole różni koalicjantów
Wszystko wskazuje na to, że zapowiedzi padły bez wewnętrznych konsultacji w obrębie rządzącej koalicji. – Przede wszystkim Basia Nowacka, nowa minister, zanim ogłosiła tę decyzję, mogła porozmawiać z innymi koalicjantami o tym, jakie mamy już wypracowane rozwiązania w tej sprawie – skomentował pod koniec stycznia w podcaście „Rachunek sumienia” Szymon Hołownia z Polski 2050. – Zgadzam się z nią, że ta kwestia musi zostać rozwiązana, natomiast powinna zostać rozwiązana dokładniej – dodał.
Czytaj więcej
Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski wyraziła „głębokie zaniepokojenie i sprzeciw wobec informacji płynących ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej zapowiadających zmianę w organizacji lekcji religii”.
Głos sprzeciwu popłynął też z PSL. Wedle nieoficjalnych informacji na posiedzeniu rządu krytycznie o pomyśle wypowiedział się Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego sprzeciw jest prawdopodobny, bo tuż przed wyborami w programie „Rzeczpospolitej” #Rzecz o polityce lider PSL tłumaczył, że „rozwiązaniem wszystkich problemów szkoły w Polsce nie będzie usunięcie religii ze szkół”. Jego zdaniem problemem nie jest obecność religii w murach szkolnych, lecz jakość jej nauczania.
Rysujący się w koalicji konflikt w odniesieniu do religii łagodził już premier Donald Tusk, który jeszcze w ub. roku twierdził, że religii nie powinno być w szkołach, bo jej obecność tam „stała się jednym z najskuteczniejszych narzędzi laicyzacji młodego pokolenia Polaków”. Dziś ostrożnie tłumaczy, że kwestie te „tam, gdzie wymagają tego przepisy, będą konsultowane ze stroną kościelną”.