Tomasz Krzyżak: Przyjaciółka Jana Pawła II, jej eminencja, Wanda Półtawska

Wanda Półtawska twierdzi, że miała wpływ na papieża. On na nią także. Kto większy? – Nie da się tego odróżnić, bo to jest właśnie to, co on nazwał communio personarum. To jest porozumienie duchowe. To jest coś, co się nazywa przyjaźnią – wyjaśnia ona.

Aktualizacja: 26.11.2017 17:17 Publikacja: 25.11.2017 23:01

Tomasz Krzyżak: Przyjaciółka Jana Pawła II, jej eminencja, Wanda Półtawska

Foto: Forum, Paweł Terlikowski

Sprawa abp. Paetza była najgłośniejszą, w której Półtawska podjęła interwencję u papieża. Podejrzewam, że było ich więcej, ale pewnie nigdy się o nich nie dowiemy – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. – Przecież wiele ich rozmów odbywało się w cztery oczy, bez świadków. Z pewnością opowiadała mu, co się dzieje w Polsce i naszym Kościele. On bardzo ją cenił, jej niesamowity charakter. Zawsze mówiła mu to, co myśli, bez wazeliny. Nawet to, czego inni bali się mówić.

Z tezą, że Półtawska opowiadała papieżowi o tym, co się dzieje w Polsce, zgadza się także Joaquín Navarro-Valls, były dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej. W 2009 roku w rozmowie z dziennikiem „Il Sole 24 Ore" stwierdził, że z tego, co wie, ich rozmowy dotyczyły głównie spraw polskich, ale „na tysiąc procent" wykluczał, by miała ona jakikolwiek wpływ na nominacje biskupie.

– Nie sądzę, by Półtawska sugerowała papieżowi kandydatów na biskupów. Oni rozmawiali o wielu sprawach, ale o personaliach nie – mówi abp Józef Michalik, który kilka razy brał udział w spotkaniach Półtawskiej z Janem Pawłem II.

Od czasu publikacji „Beskidzkich rekolekcji" co jakiś czas pojawiają się sugestie, że Wanda Półtawska miała wpływ także na treść papieskiego nauczania. Szczególnie w zakresie etyki seksualnej, antykoncepcji, ochrony życia poczętego. Na dowód tego przytacza się fakt, że Jan Paweł II uważał Półtawską za współautorkę „Miłości i odpowiedzialności", mówi się też o jego konsultacjach z nią przed wydaniem innej książki – „Osoba i czyn", a także o zdaniu z listu z 1978 roku, w którym napisał, że będzie jego osobistym ekspertem z zakresu encykliki „Humanae vitae" papieża Pawła VI. Rzeczywiście Półtawska współpracowała z papieżem przy cyklu katechez o teologii ciała na początku pontyfikatu. Jednak powstały one jeszcze w Krakowie, gdy był metropolitą krakowskim.

„Miłość i odpowiedzialność" była konsultowana nie tylko z Półtawską, ale także z przyjaciółmi ze środowiska, z którym Wojtyła pływał na kajakach, m.in. z Jerzym Ciesielskim – dziś kandydatem na ołtarze.

Andrzej Półtawski, pytany o wpływ żony na papieskie encykliki, stwierdził w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem, że miała duży „udział w kształtowaniu strony medycznej". „Twierdził [Jan Paweł II – T.K.], że ma wrodzony zmysł teologiczny, ale nie sądzę, aby można było twierdzić, że ona wpływała bezpośrednio na treść encyklik" – mówił.

Sama Półtawska twierdzi, że wpływ na papieża miała. On na nią także. Kto większy? „Nie da się tego odróżnić, bo to jest właśnie to, co on nazwał communio personarum. To jest porozumienie duchowe. To jest coś, co się nazywa przyjaźnią. Przyjaźń to jest wymiana myśli – wyjaśniała w wywiadzie dla TVP. – Nie mierzyłam tego wpływu. Natomiast z całą pewnością miałam na niego wpływ jako kobieta, na zupełnie nową rzeczywistość, bo on nie miał okazji mieć ani siostry, ani mamy – mama wcześnie zmarła – i dla niego świat kobiet był ciekawy, i on był zafascynowany kobiecością" – precyzowała.

W tej samej rozmowie tłumaczyła też, że właściwie tylko raz w oficjalnym nauczaniu papieża dostrzegła jakiś swój wpływ. „Napisałam artykuł o świętym Józefie i dałam mu go. I potem w jego encyklice o św. Józefie odnalazłam parę tych samych myśli co u mnie. Myśleliśmy tak samo" – mówiła, dodając, że za każdym razem, gdy Wojtyła zaczynał kazanie, ona wiedziała, jaki będzie ciąg dalszy.

Ważna Osoba z Krakowa

Kiedy późną wiosną 2009 roku we Włoszech, a potem także w Polsce rozpętała się burza wokół „Beskidzkich rekolekcji", watykanista Andrea Tornielli napisał na swoim blogu, że korespondencja Jana Pawła II z Wandą Półtawską nie jest dowodem na jakieś niestosowne relacje między nimi, które mogłyby zaszkodzić procesowi beatyfikacyjnemu papieża. Stwierdzał natomiast, że Półtawska może posiadać listy, które stwarzają problem dla otoczenia Jana Pawła II. Tornielli pisał, że przyjaciółka papieża, jako psychiatra i psycholog, zajmowała się przypadkami księży mających problemy z seksualnością i wysyłała do Jana Pawła II listy z prośbami, by nie mianował ich biskupami. „Jednocześnie byli tacy, którzy wysuwając wielokrotnie te same nazwiska, zdołali przeforsować tych kandydatów. Jesteśmy świadkami starcia właśnie na tym tle pomiędzy kard. Dziwiszem a Wandą Półtawską" – twierdził Tornielli.

Podobnie uważał także ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który Półtawską zna od czasów studiów w krakowskim seminarium. Duchowny wprost twierdził, że mówiła ona papieżowi „pewne rzeczy, które ukrywało przed nim jego najbliższe otoczenie". I przypomniał, że klasycznym tego przykładem była sprawa abp. Juliusza Paetza, którą długo tuszowano. „Obawiają się [otoczenie papieża] tego, że przy okazji publikacji tej korespondencji mogą wyjść na światło dzienne inne takie skrywane problemy jak wspomniana sprawa Paetza" – pisał na swoim blogu duchowny.

Sprawę abp. Juliusza Paetza ujawniono publicznie na początku 2002 roku. W sobotę 23 lutego na łamach „Rzeczpospolitej" ukazał się tekst „Grzech w pałacu arcybiskupim". Dziennik pisał, że metropolita poznański molestuje seksualnie kleryków podległego mu seminarium duchownego. Miał to robić od kilku lat, a co najmniej od 1999 roku. Poznańscy duchowni początkowo próbowali załatwić tę sprawę poprzez rozmowy z samym arcybiskupem, a gdy to nie pomagało, prosili o wsparcie biskupów pomocniczych. Wreszcie zaczęli pisać listy do nuncjusza apostolskiego w Polsce oraz do samego papieża. W sierpniu 2000 roku jeden z księży rozmawiał o sprawie z kard. Josephem Ratzingerem.

W Watykanie przekazał list interwencyjny podpisany przez grupę księży i osób świeckich. W maju nuncjusz apostolski dostał świadectwa i zeznania kleryków na temat zachowań arcybiskupa.

Działania pozostały bez skutku. Listy do Jana Pawła II nie dochodziły, zamiast tego otrzymywał je abp Paetz i mścił się na ich autorach. „Wreszcie o poznańskiej sprawie dowiedziała się Ważna Osoba z Krakowa. Ważna Osoba jest dobrą znajomą papieża, przyjaźniącą się z Karolem Wojtyłą jeszcze w latach 50. i 60. Odwiedziła go w Watykanie. Ojciec Święty był poruszony jej relacją" – pisała w 2002 roku gazeta.

Dopiero interwencja „Ważnej Osoby z Krakowa" spowodowała, że pod koniec 2001 roku do Poznania przyjechała z Watykanu specjalna komisja, by zbadać sprawę. Przesłuchiwała m.in. poszkodowanych kleryków, władze seminaryjne i inne osoby, które mogłyby coś powiedzieć o zachowaniu hierarchy. Miesiąc po publikacji „Rzeczpospolitej" – w Wielki Czwartek 28 marca 2002 roku – abp Juliusz Paetz złożył rezygnację z urzędu, która natychmiast została przez papieża przyjęta. Otrzymał również zakaz sprawowania funkcji biskupich, np. wyświęcania kapłanów, udzielania sakramentu bierzmowania oraz przewodniczenia uroczystym mszom świętym. Pozwolono mu jednak mieszkać w Poznaniu.

W późniejszych latach owe zakazy hierarcha wielokrotnie złamie, nie będzie widział niczego niestosownego w pojawianiu się na uroczystościach kościelnych lub państwowych. Faktem jest, że w 2002 roku pożaru nie ugaszono, lecz jedynie przygaszono.

Wróćmy jednak do przerwanej narracji. O tym, kim była owa „Ważna Osoba z Krakowa", przez długi czas nie mówiono głośno. Domyślano się, że była nią Wanda Półtawska, ale nawet ks. Tomasz Węcławski1, którego brat Marcin był jej spowiednikiem, w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego", tłumacząc kulisy całej sprawy, tego nie zdradzał. Mówił jedynie, że osoba ta kilka razy przekazywała papieżowi listy i dopiero jej pośrednictwo spowodowało przyspieszenie działań. Jako pierwszy jej nazwisko w tym kontekście wymienił bodaj dopiero ks. Isakowicz-Zaleski. Ona sama się tego nie wypierała. W czerwcu 2009 roku w rozmowie z ks. Adamem Bonieckim oświadczyła: „Tak, to jest prawda. Ale ja byłam listonoszem i niczym więcej. Niczym więcej. Ani nie rozmawiałam z Paetzem, ani z nikim. Był tylko list, który doręczył mi rektor seminarium w Poznaniu i który oddałam do rąk własnych, ponieważ wytłumaczyli mi, że pisali do różnych kościelnych urzędów i nic z tego nie wynikło. Dopiero kiedy zaniosłam list. Niczego nie referowałam. Decydujący był udokumentowany list rektora. Wtedy Ojciec Święty zareagował".

O tym, że sprawa miała dokładnie taki przebieg, opowiadał mi w czerwcu 2015 roku nieżyjący już rektor poznańskiego seminarium ks. dr Tadeusz Karkosz. Podejrzewał on, że bez pośrednictwa Półtawskiej temat – mimo że było o nim głośno w Poznaniu – nigdy nie skończyłby się rezygnacją biskupa. – Nikomu z nas nie zależało na rozgłosie. Chodziło wyłącznie o dobro kleryków. Chcieliśmy uniknąć niepotrzebnych skandali, a kiedy oficjalne drogi zawiodły, trzeba było skorzystać z pośrednictwa kogoś, komu papież bezgranicznie ufał. Ujawnienie tego w mediach, choć naprawdę nikt o to nie zabiegał, przyspieszyło tylko decyzję Jana Pawła II – tłumaczył2.

Wpływowa siostra?

Czy była to jedyna sprawa, w której Półtawska interweniowała u papieża? Czy miała wpływ na nominacje biskupów w Polsce, czy sugerowała Janowi Pawłowi II kandydatów?

„Nigdy w życiu. Może kiedyś żartem..." – mówiła ks. Bonieckiemu, dodając, że jej rozmowy z papieżem nigdy nie dotyczyły ludzi. Zastrzegała, że tylko raz nie wytrzymała z ciekawości: „Kiedy się ukazała nominacja kardynała Glempa, zapytałam, kto to jest. Powiedział, że sekretarz Księdza Kardynała. A dlaczego został mianowany? Bo mało mówił, a jeśli co powiedział, to miał zawsze własne zdanie. Powiedział, że bardzo długo się modlił o tę nominację". A jej mąż kilka lat później powie w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem, że plotkowanie ich „nie interesowało".

Arcybiskup Józef Michalik domyśla się, że Półtawska mogła mieć jakiś wpływ na program wizyty Jana Pawła II w Polsce w 1997 roku. – Papież chciał św. Jana z Dukli kanonizować w Polsce, a najlepiej w Dukli. I tu Półtawska mogła coś pomóc – śmieje się hierarcha.

Dekret o heroiczności cnót bł. Jana z Dukli papież ogłosił w lipcu 1994 roku, ale – inaczej niż zazwyczaj – nie wyznaczył daty kanonizacji. – Ogromnym pragnieniem papieża było odwiedzenie w czasie którejś z pielgrzymek do Polski Bieszczadów, po których wiele razy wędrował. Kiedyś go zapytałem, ile razy był w Bieszczadach. Odpowiedział, że nie da się tego policzyć – wspomina abp Michalik. – Gdy wydał dekret o heroiczności cnót bł. Jana z Dukli, którego otaczał dużym nabożeństwem, wiedziałem, że będzie chciał, by odbyło się to właśnie w Dukli.

Nie było to proste, bo choć Jan Paweł II chciał być w Dukli, to jednak trzeba było do tego przekonać jego otoczenie, a także polskie władze. W 1994 roku ustne zaproszenie do odwiedzenia Dukli przekazał papieżowi burmistrz miasta. Potem zrobiła to Rada Miejska z Krosna. Oficjalne zaproszenie wystosował także abp Michalik wraz z abp. Janem Martyniakiem, ówczesnym greckokatolickim metropolitą przemysko-warszawskim. – Papież mnie przynaglał, żebym się dopominał o kanonizację w Dukli. W listach pisał: „Józiu, Bieszczady czekają!" – wspomina ze śmiechem hierarcha.

Oficjalnych decyzji jednak nie było. Zaproszenie władz państwowych do papieża wysłano dopiero w połowie 1996 roku. O wpisanie Dukli do programu zabiegali w Rzymie ks. Dziwisz, pochodzący z Podkarpacia abp Edward Nowak (wtedy sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych), a także odpowiedzialny za wizytę w Polsce bp Jan Chrapek. Naciskała też Półtawska, która chciała, by papieski helikopter przeleciał chociaż nad domkiem przy Wisłoku. Ostatecznie ustalono, że w czerwcu 1997 roku Jan Paweł II odwiedzi Duklę, a św. Jana kanonizuje podczas mszy na lotnisku w Krośnie, z którego widać szczyt Cergowej.

25 maja – sześć dni przed przylotem do Polski – na karteczce wyrwanej z notesu papież napisał list do ówczesnego metropolity przemyskiego: „Drogi Józiu! Pragnę z Dukli przelecieć nad Wisłokiem i Bieszczadami. Jeśli Pan Bóg pozwoli". W Dukli pojawił się wieczorem 9 czerwca. Wcześniej helikopter przeleciał nad Zalewem Solińskim, Ustrzykami i oczywiście nad Rudawką Rymanowską oraz Pastwiskami. Z łąki nad Wisłokiem pozdrawiali go mieszkańcy tych miejscowości.

– Tezy o jakimś wielkim wpływie Półtawskiej na papieża są mocno przesadzone. Oni oczywiście ze sobą współpracowali, rozmawiali, ale jednak Jan Paweł II samodzielnie tworzył swoje dokumenty, w których potwierdzał wcześniejsze nauczanie Kościoła – mówi Tomasz Terlikowski, publicysta katolicki. – Kilka lat temu „Gazeta Wyborcza" usiłowała zrobić z Półtawskiej kozła ofiarnego, na którego barki można zrzucić wszystko. To ona miałaby odpowiadać za to, że Paweł VI ostro sprzeciwił się antykoncepcji, bo przecież współpracowała z Wojtyłą w czasie, gdy w Kościele toczyła się dyskusja na ten temat. To ona miała namówić Jana Pawła II do napisania „Evangelium vitae". To ona odpowiadała za to, że Jan Paweł II z sympatią podchodził do Radia Maryja itp. – wyjaśnia. Zdaniem Terlikowskiego tego typu narracja to próba środowisk liberalnych stworzenia obrazu Jana Pawła II bez jego antropologii i teologii ciała, które przypisane zostają Wandzie Półtawskiej. Gdy proces ten nabierze rozpędu (a już nabiera), zacznie się forsować hasło „Jan Paweł II – tak, wypaczenia, czyli Wanda Półtawska – nie".

Podobnie uważa także o. Mirosław Pilśniak, dominikanin od lat zajmujący się problematyką rodzinną. – Znaczenie wpływu Wandy Półtawskiej na poglądy Karola Wojtyły, a potem Jana Pawła II jest nieco sztucznie nadmuchane. To nie jest tak, że jedna przyjaciółka mogła kształtować poglądy papieża – tłumaczy dominikanin. – Weźmy chociażby „Miłość i odpowiedzialność". Ta próba filozoficzna była owocem przemyśleń Karola Wojtyły, ale i doświadczeń wielu małżeństw, z którymi rozmawiał. On nie miał doświadczenia erotycznego. Brakowało mu też potwierdzenia wartości w wymiarze erotyki. Wiedzę musiał czerpać z doświadczeń innych, nie wymyślał jej. A przecież znał osobiste historie wielu małżeństw. To suma tych doświadczeń była punktem wyjścia jego przemyśleń – stwierdza.

Z kolei kapucyn o. Andrzej Derdziuk uważa, że współdziałanie Wojtyły i Półtawskiej nie polegało na przejmowaniu jedno od drugiego, ale „na wspólnym odczytywaniu Bożych intuicji i pragnieniu wcielenia ich w życie". „Wanda Półtawska odkryła Karola Wojtyłę jako człowieka, który potrafił ją zrozumieć, bo on myślał jak ona – stwierdza. – On z kolei odnalazł w niej siostrzaną duszę, gdyż w pełni podzielała jego pragnienia odnowienia spojrzenia na cielesność w perspektywie biblijnej".

Echa tego wspólnego odczytywania widać zresztą wyraźnie w korespondencji Półtawskiej i Wojtyły. W jednym z listów wspominał on o tym, że kiedy przekazał jej całość tzw. teologii ciała, napisał, że „różni piszą do tego komentarze, i nawet b. trafne". „Ty miałabyś najwięcej do powiedzenia czy napisania" – stwierdzał. I wydaje się, że to jedno zdanie najtrafniej oddaje ich wzajemny wpływ na siebie.

A co z poezją i dramatami, które Wojtyła pisał jeszcze jako metropolita krakowski? Wszak Półtawska sama przyznała, że data na rękopisie poematu „Tryptyk rzymski" została wpisana jej ręką, a Andrzej Półtawski mówi, że „bodziec do napisania" dała jego żona, a on przepisywał na komputerze. Owego bodźca dostarczyła Janowi Pawłowi II podczas wakacji spędzanych razem w Castel Gandolfo w roku 2002. Czytała wówczas papieżowi na głos książkę Zofii Kossak-Szczuckiej „Nieznany kraj". Jest w niej opowieść o księdzu ze Śląska, który za nauczanie dzieci w języku polskim trafił do więzienia. Marzył tam o pisaniu wierszy. „To zupełnie tak jak ja" – miał powiedzieć Półtawskiej papież. Na co ona odparła, że trzeba pisać. „No i tak się stało – napisał, trochę kreślił, potem ja przepisałam na czysto" – wspominała.

Jednak już po ukazaniu się „Tryptyku" znani edytorzy dzieł literackich – m.in. prof. Jan Okoń z Uniwersytetu Łódzkiego czy prof. Wacław Walecki z UJ – wytykali liczne błędy edytorskie. Zwracali uwagę na to, że tekst z faksymile autografu nie pokrywa się z tym wydrukowanym. Pisała o tym także dr Anna Karoń-Ostrowska. – W wydaniu pominięto niektóre słowa, co zmieniło sens tego utworu – podkreśla badaczka.

Czy zadziałała tu „niewidzialna" ręka Półtawskiej? Raczej nie. Papież dał bowiem ten tekst krakowskiemu poecie Markowi Skwarnickiemu, którego uczynił „kustoszem" swojej spuścizny literackiej. Obaj dopracowywali tekst „Tryptyku" przez kilka dni jesienią 2002 roku. Skwarnicki wspominał później: „Praca nad wierszami to były stałe rozmowy prowadzące do uściślenia znaczeń wyrazów i zwrotów bez zmieniania tekstu już powstałego".

– Przy poezjach Wojtyła nie współpracował z Półtawską. Ich redakcją i wydawaniem zajmowali się głównie Marek Skwarnicki i Jerzy Turowicz – mówi mi prof. Zofia Zarębianka z UJ, która w ramach projektu wydania wszystkich dzieł krytycznych Karola Wojtyły zajmuje się jego twórczością z lat 1947–2003. – W jakimś sensie czuli się upoważnieni do wprowadzania zmian i poprawek w tekście. Półtawska w tym nie uczestniczyła. Wiadomo natomiast, że jej mąż redagował najpierw „Osobę i czyn", a potem także „Pamięć i tożsamość", czyli rozmowy przeprowadzone z papieżem przez ks. Józefa Tischnera i Krzysztofa Michalskiego, ale to zupełnie osobna historia. ©?

Fragment książki Tomasza Krzyżaka „Wanda Półtawska. Biografia z charakterem", która ukazała się nakładem wydawnictwa WAM

1. Tomasz Węcławski nie jest już księdzem. Stan kapłański porzucił w roku 2007, w tym samym roku dokonał aktu apostazji. Zmienił nazwisko. 2. W latach 1996–2002 ks. Tadeusz Karkosz był rektorem seminarium duchownego w Poznaniu. Po tym, jak ujawniono sprawę molestowania kleryków przez abp. Paetza, został odwołany z funkcji. Później pracował na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu. W lipcu 2007 roku wyjechał do Rzymu, gdzie został rektorem Papieskiego Kolegium Polskiego. Zmarł nagle 2 grudnia 2015 roku.

Sprawa abp. Paetza była najgłośniejszą, w której Półtawska podjęła interwencję u papieża. Podejrzewam, że było ich więcej, ale pewnie nigdy się o nich nie dowiemy – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. – Przecież wiele ich rozmów odbywało się w cztery oczy, bez świadków. Z pewnością opowiadała mu, co się dzieje w Polsce i naszym Kościele. On bardzo ją cenił, jej niesamowity charakter. Zawsze mówiła mu to, co myśli, bez wazeliny. Nawet to, czego inni bali się mówić.

Pozostało 97% artykułu
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kościół
Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale widać przy okazji słabość polskiego Kościoła