Media obiegła informacja o wykorzystaniu głosu m.in. kanadyjskiej dziennikarki Anne-Marie Dussault w stworzonej przy udziale sztucznej inteligencji reklamie gier hazardowych. W tej głośnej sprawie mamy do czynienia z deepfake’m, czyli materiałem wygenerowanym na podstawie wizerunku realnie istniejącej osoby, który na pierwszy rzut oka wydaje się autentyczny. Jednak wykorzystanie techniki w taki sposób mogłoby zostać uznane za naruszenie również polskich przepisów.
Czytaj więcej
Parlament Europejski zakazał masowej inwigilacji z wykorzystaniem AI. Ale będzie się w tej sprawie spierał z rządami państw UE.
Możliwe zniesławienie
Prawo do wizerunku jest bowiem chronione na gruncie przepisów kodeksu cywilnego o dobrach osobistych oraz ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Według przekazów medialnych, w przypadku z Kanady doszło zaś do rozpowszechnienia go bez zezwolenia samej zainteresowanej.
Jak jednak zastrzega radca prawny Paweł Juściński z kancelarii Porwisz i Partnerzy, nie jest ono konieczne w przypadku osoby powszechnie znanej, której wizerunek zarejestrowano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, zwłaszcza politycznych, społecznych czy zawodowych. - Ale w orzecznictwie przyjmuje się, że nie odnosi się to do sytuacji, w których przyświeca temu tylko cel komercyjny, a nie jakikolwiek społecznie uzasadniony interes – tłumaczy ekspert.
I precyzuje, że w podobnym przypadku można by było rozważać, czy nie doszło również do naruszenia innych dóbr osobistych, takich jak cześć dziennikarki (jej dobre imię i godność osobista) - w sytuacji, w której reklamowane treści naraziły ją na utratę szacunku innych osób i zaszkodziły jej reputacji. Zaś fakt, że słowa padające w reklamie w rzeczywistości nigdy nie zostały przez nią wypowiedziane, jeszcze mocnej przemawia za stwierdzeniem, że doszło do naruszeń.