– W powietrze wyleciał zapas amunicji na dwa–trzy miesiące. W rezultacie tego ataku Rosja poniosła znaczne straty w pociskach, a ich wpływ na działania frontowe zobaczymy już w najbliższych tygodniach – powiedział szef estońskiego wywiadu wojskowego, płk Ants Kiviselg.
Wstrząsy odczuwane aż w Norwegii
Estończyk podsumowywał rosyjskie straty po pierwszym z trzech bardzo bolesnych uderzeń ukraińskich na ogromny arsenał w lasach koło miejscowości Toropiec, na zachodzie obwodu twerskiego. „To nie był zwyczajny ani nawet duży skład z amunicją, mowa o zniszczeniu jednego z głównych arsenałów Głównego Rakietowo-Artyleryjskiego Zarządu rosyjskiego ministerstwa obrony” – opisują ukraińscy eksperci wojskowi.
Szef estońskiego wywiadu sądzi, że na powierzchni ok. 5 km kw. wyleciało w powietrze 30 tysięcy ton (!) amunicji, czyli równowartość mniej więcej 750 tys. pocisków. Eksplozje były tak potężne, że kilkanaście wstrząsów odnotowały stacje sejsmograficzne w Norwegii.
Czytaj więcej
"W mieście Toropiec w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji atak ukraińskiego drona spowodował pożar" – podał gubernator obwodu, Igor Rudenia. Rudenia nie wspomniał o tym, co spowodowało "epickie detonacje", których zdjęciami internauci dzielili się na platformie X. Jak podał Andrij Kowałenko, szef Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy, w zaatakowanym magazynie Rosjanie przetrzymywali rakiety do wyrzutni Grad, zestawów przeciwlotniczych S-300, S-400, rakiety Iskander i pozyskane z Korei Północnej KN23.
Kilka miesięcy wojny wyleciało w powietrze
Przechowywano tam rakiety do „katiusz”, przeciwlotniczych S-300 (którymi ostrzeliwane jednak są ukraińskie miasta), iskandery i ich północnokoreańskie odpowiedniki KN-23.