Gdyby pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się teraz, Andrzej Duda zdobyłby według IBRiS 44 proc. głosów, a to wynik lepszy niż poparcie dla PiS. Urzędujący prezydent ma zatem własny elektorat, sympatyków, którzy są gotowi go poprzeć, mimo rozczarowania partią rządzącą. Zła wiadomość dla Dudy jest taka, że jego szanse na wygraną w pierwszej turze nie są wysokie. Powodem jest przede wszystkim duża liczba kandydatów. 23,3 proc. głosujących poparłoby dziś Małgorzatę Kidawę-Błońską, 7 proc. – Władysława Kosiniaka-Kamysza. Za nimi znaleźliby się Robert Biedroń, Szymon Hołownia i Krzysztof Bosak.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że da się powalczyć o reelekcję już w pierwszej turze, mogą się obrócić przeciwko Dudzie. Rozbudzone ambicje mogą sprawić, że jeśli mimo wygranej pierwszej tury nie uda się uniknąć drugiej, zostanie to odebrane jako porażka, a to pewnie zmieni dynamikę kampanii. W dodatku rosnący chaos w sądownictwie może znużyć nawet wyborców prawicy, do których w końcu dotrze, że ich, dajmy na to, wygrana w sprawie o miedzę z sąsiadem może zostać podważona, bo wyrok wyda sędzia nominowany przez nową KRS. Winić za to będą – wbrew propagandzie TVP – nie „nadzwyczajną kastę" ani opozycję, ale władzę.
Kandydatkę PO niech cieszy, że mimo dość nudnej kampanii może liczyć na co czwarty głos. Na jej korzyść działa polaryzacja sporu. Paradoksalnie nawet burza, jaką prorządowe media wywołują wokół rzekomych łapówek marszałka Senatu, jej partyjnego kolegi, jest na rękę Kidawie-Błońskiej. Pokazuje bowiem, że na scenie politycznej liczą się dwie siły – PiS i Koalicja Obywatelska. Lewica w tym sporze – podobnie jak w sporze o sądy – znika. Stąd też zapewne słaby wynik Roberta Biedronia.
Złą wiadomością dla kandydatki PO jest, że jej poparcie to w przybliżeniu wynik Platformy minus poparcie dla Szymona Hołowni. To na jej terytorium buszuje publicysta, który ogłosił niedawno start w wyborach. Choć jego wynik w sondażu u progu kampanii każe wątpić, czy pójdzie w ślady Pawła Kukiza, który w praktyce zdecydował o tym, kto został prezydentem w 2015 r.
Zaskoczeniem jest wysoka pozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza. Dla PSL wybory prezydenckie zawsze były zimnym prysznicem. Teraz lider Stronnictwa może dostać premię za wizerunek sympatycznego polityka, który chętnie pogodziłby lewicę z prawicą.