Mieliśmy w ostatnich dniach do czynienia z dwoma ważnymi kryteriami w polityce. Kwestia wyboru rzecznika praw obywatelskich mogła doprowadzić do upadku rządzącej koalicji, a ujawnienie korespondencji ministra Dworczyka – do poważnego kryzysu rządowego.
Gdyby w Sejmie głosami Porozumienia upadła kandydatura pani senator Staroń, dla Jarosława Kaczyńskiego mogła być to kropla przepełniająca czarę goryczy, po której obecny kształt sojuszu z Gowinem byłby już niemożliwy. Stało się jednak inaczej. Gowinowcy konsekwentnie zagłosowali przeciw PiS, ale Kaczyńskiemu udało się uściubić większość, a Staroniowa przepadła (czego lider PiS się spodziewał) dopiero w Senacie.
Przeciąganie liny w sprawie Porozumienia ciągle więc trwa, a sam Jarosław Gowin wciąż jest w rządzie. Sprawa Dworczyka to cięższy kaliber. Nie tylko dowód lekceważenia procedur w sferach rządowych, ale przede wszystkim dramatyczna kompromitacja cyfrowej szczelności państwa. W ręce hakerów wpadł nierozpoznanej wartości materiał, a sprawa zapewne dopiero zacznie się rozkręcać. Przeraża, że nie wiemy ani kto, ani kogo, ani co uczyni przedmiotem szantażu. W tym sensie jesteśmy jako Polacy i ich reprezentacja polityczna zakładnikami nieokreślonego, ale groźnego szantażysty. PiS skutecznie obszedł kompromitację wzbudzeniem psychozy zagrożenia ze strony Rosji, ale może to być na dłuższą metę zabieg nieskuteczny.
Zarazem dziwi i nie dziwi, że obie kwestie nie przełożyły się na poparcie dla partii prezesa Kaczyńskiego. Dziwi, bo przełożyć się powinny; Polacy nie lubią kłótni w kręgach rządzących, a sprawa Dworczyka to istotne narażenie bezpieczeństwa państwa. Nie dziwi, bo 34-procentowe poparcie dla PiS to kolejny dowód na teflonowy charakter elektoratu partii rządzącej, który nie zauważyłby nawet wylanego na głowę garnka wrzątku. Co dzień zadaję sobie pytanie, co musiałoby się wydarzyć, by elektorat odwrócił się od Kaczyńskiego i w tej jednej kwestii zaczyna mi brakować wyobraźni. A może jest po prostu tak, że partia prezesa na tyle genialnie zarządza emocjami, że w krótkiej perspektywie utrata wiarygodności w oczach własnego elektoratu jest po prostu niemożliwa?
Spada za to poparcie dla Platformy, więc znów mówi się o powrocie na białym koniu Donalda Tuska, tyle że to na razie wciąż jeździec bez głowy. Dzięki retoryce antyszczepionkowej stabilizuje się poparcie dla Konfederacji, Hołownia trzyma wyniki, objeżdżając Polskę powiatową. W przeddzień wakacji opozycja może się pocieszać tylko jednym – o kilka oczek wyższą arytmetyką poparcia w sondażach. Ale małe to pocieszenie, bo nie rozwiązuje żadnego z jej problemów. Ani kwestii jedności, ani przywództwa. Ale i tu zbliża się chwila przełomu. Mam wrażenie, że Adam Bielan dostał polityczne przyzwolenie na ostateczne rozwiązanie problematycznej kwestii Gowina. Ten ostatni świetnie to rozumie. Wie również, ile mu zostało czasu na wywrócenie stolika. Dziś to jest jeszcze możliwe, jutro już nie. Czy skorzysta?