W oczywisty sposób zwycięzcą jest Andrzej Duda, który – zgodnie z oczekiwaniami – I turę wyborów zdecydowanie wygrał. To jednak koniec dobrych wiadomości dla obecnego prezydenta, którego wynik jest zbyt niski, by – bez poszerzenia swojego elektoratu w II turze – myśleć o kolejnych pięciu latach w Pałacu Prezydenckim. Problemem prezydenta jest tymczasem to, że swój tradycyjny, PiS-owski elektorat zmobilizował już chyba niemal do granic możliwości – a z wyborców innych kandydatów może mu być trudno czerpać, ponieważ partia, z którą jest politycznie związany jest niczym carska Rosja, która miała dwóch sojuszników: armię i flotę. PiS ma również sojuszników głównie w swoich działaczach i sympatykach – relacje tej partii z pozostałymi liczącymi się siłami na polskiej scenie politycznej są natomiast, w najlepszym wypadku, dość napięte. Przed prezydentem stanie więc trudny wybór: nadal bić w wojenne bębny i mobilizować do walki swoją armię czy może próbować zacząć budować mosty? Pytanie jednak czy w dwa tygodnie da się to zrobić skoro wcześniej raczej się owe mosty burzyło.
Czytaj także:
Rafał Trzaskowski może czuć się wygrany, bo przekroczenie progu 30 proc. głosów oznacza, że udało mu się wzbić ponad poparcie dla jego własnego ugrupowania (w wyborach z 2019 roku Koalicja Obywatelska miała 27,4 proc. poparcia) jeszcze przed II turą, a to oznacza, że ma potencjał przyciągania wyborców spoza tych, którzy wybierają jego partię. Przed II turą to bezcenny potencjał, ale Trzaskowski będzie chyba musiał znacznie bardziej postawić na program pozytywny, bo będące motywem przewodnim jego krótkiej kampanii „mamy dość” może nie wystarczyć do tego, by skłonić do pójścia do urn np. wyborców Szymona Hołowni.
Hołownia to trzeci wygrany tych wyborów – w polityce jest obecny zaledwie kilka miesięcy, a już udało mu się zdobyć solidny przyczółek dający szanse na zbudowanie nowej, politycznej siły. Hołownia nie powtórzył wprawdzie wyniku Pawła Kukiza z 2015 roku, nie ma też w bliskiej perspektywie wyborów parlamentarnych, które pozwoliłyby mu skapitalizować swój wyborczy sukces – ale zdaje się być gotowy na długi marsz i próbę zbudowania formacji, która byłaby „nową, lepszą” Platformą Obywatelską. Ryszardowi Petru się nie udało, ale to nie znaczy, że nie uda się Hołowni.