We wtorek wieczorem MON, pod naciskiem Kancelarii Prezydenta i głównego inspektora sanitarnego, wydał komunikat o odwołaniu zaplanowanej na 15 sierpnia defilady wojskowej z okazji Święta Wojska Polskiego oraz 100 rocznicy Bitwy Warszawskiej. Powodem jest zagrożenie epidemiczne. Do tego czasu resort Mariusza Błaszczaka zdołał już zarządzić zgrupowanie pododdziałów, które do defilady miały się przygotowywać. Żołnierzy skoszarowano (podobno warunki, w jakich przebywają, dalekie są od doskonałych), nie biorąc zupełnie pod uwagę tego, że i oni mogą być narażeni na zakażenie.
Gdy jeszcze w poniedziałek pytałem resort obrony czy ta defilada będzie bezpieczna, słyszałem zapewnienia o tym, że będą maseczki, płyn dezynfekcyjny, generalnie będzie dobrze „wszystko idzie zgodnie z harmonogramem". Gdy pytałem czy teren, na którym zgromadzą się tłumy, trzeba będzie ogrodzić, a ich dane spisywać na potrzeby Sanepidu – słyszałem, że na pewno nie. Odnosiłem wrażenie, że do niektórych wykonawców decyzji podjętej przez Mariusza Błaszczaka nie docierało, że defiladę może chcieć obejrzeć kilkadziesiąt tysięcy osób (w poprzednim roku w Katowicach oglądało ją 200 tys. widzów) i trzeba im zapewnić pełne bezpieczeństwo. Jakby nie zdawali sobie sprawy, że w tłumie nie można zachować odpowiedniego dystansu, a wirus nie boi się munduru.
Przemarsz stałby się karykaturą, gdyby został zorganizowany tylko dla VIP-ów. Bo, jak ujawniliśmy w „Rzeczpospolitej", organizator zgłosił zaledwie 2500 uczestników, nie podał liczby obserwatorów. Defilada wyglądałaby jak bizantyjskie wydarzenie zorganizowane tylko dla władzy. Tym śmieszniejsze, gdyby maszerujący żołnierze też musieli zachować dystans między sobą i ktoś dodatkowo wpadł na pomysł, aby im założyć maseczki.
Dzisiaj nie wiemy czy MON zorganizuje 15 sierpnia pikniki wojskowe, które też są w planach. Pikniki te w poprzednich latach także przyciągały tłumy.
Żałuję tylko, że resort obrony narodowej nie zdecydował się – przynajmniej na razie nic o tym nie mówi - na zorganizowanie defilady powietrznej. Taki wariant oddania hołdu uczestnikom Bitwy Warszawskiej był brany pod uwagę. Przelot samolotów można obserwować z każdego miejsca stolicy, nie ma konieczności gromadzenia się w jednym, konkretnym.