Gdyby bohaterka baśni Charles,a Perrault mieszkała w Polsce i interesowała się polityką, a na dodatek ukłuła się wrzecionem w palec w 2014 r. i obudziła dopiero w ostatnich dniach, po przeczytaniu najnowszych wiadomości mogłaby nie dostrzec upływu czasu. Historia zatoczyła bowiem koło i Śpiąca Królewna przecierałaby oczy ze zdziwienia, widząc, że w najbliższy weekend stanąć naprzeciw siebie mają znów Jarosław Kaczyński i Donald Tusk.
Prawo i Sprawiedliwość szykuje zamknięty dla mediów kongres (co samo w sobie jest skandalem i pokazuje, jak ta partia pojmuje rolę prasy), który ma wybrać na prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a potem partia ma awansować Mateusza Morawieckiego na wiceprezesa. Również w weekend zbierze się Rada Krajowa PO, by postanowić o sposobie, w jaki Donald Tusk ma wrócić do aktywnej polityki.
Po obu stronach przygotowania idą pełną parą. PiS, by zatrzeć fatalne wrażenie, jakie wywołało odejście Zbigniewa Girzyńskiego i utrata większości w Sejmie przez partię rządzącą, urządziło konferencję, na której ogłoszono powrót Lecha Kołakowskiego do PiS i podpisanie Polskiego Ładu przez Adama Bielana. Ten drugi ruch nie ma absolutnie żadnego znaczenia, Bielan wykonał zadanie polegające na próbie rozbicia Porozumienia Jarosława Gowina – kilku posłów mu podkradł i został teraz przez Kaczyńskiego uznany za pełnoprawnego partnera. Tyle że po odejściu Girzyńskiego to Gowin ma nagle znów niezłe karty w ręku, bo to od jego dziewięciu głosów w Sejmie zależy, jak długo Kaczyński będzie miał większość. 230 posłów w Klubie PiS (po powrocie Kołakowskiego) zawiera bowiem dziewięciu posłów Porozumienia, którzy pozostali wierni Gowinowi. Trzech kukizowców nie jest w stanie dać Kaczyńskiemu trwałej większości. Dość, że udział samego Kaczyńskiego w ceremonii powrotu Kołakowskiego, który pożegnał się z partią po przegłosowaniu tzw. piątki dla zwierząt, pokazuje, jak ważna dla PiS jest kwestia braku większości.
Z kolei w Platformie trwa gorączkowe poszukiwanie formuły statutowej dla powrotu Tuska. Czy będzie pełniącym obowiązki przewodniczącego PO, czy też wystartuje w wyborach powszechnych na przewodniczącego partii? A może miejsce w zarządzie odstąpi mu Borys Budka i jak w tej sytuacji zachowa się Rafał Trzaskowski? Na te pytania odpowiedź poznamy w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin.
Tak wiele się musi zmienić, by wszystko zostało po staremu – by Tusk i Kaczyński znów organizowali polską scenę polityczną. Jak Tom i Jerry, Flip i Flap, jak yin i yang, jak Kaczor i Donald... Zupełnie jak przed laty, gdy jeden zapowiadał imprezę partyjną, a po chwili drugi ogłaszał, że tego samego dnia zrobi swój partyjny event.