To dobrze, że o Andrzeju Poczobucie przypomniano sobie po ostatniej wymianie więźniów z Rosją, w której Polska brała udział wraz z kilkoma krajami Zachodu. Z więzień uwolniono kilku rosyjskich opozycjonistów, kilku Amerykanów i Niemców. Pytanie o to, dlaczego nie uwolniono więzionych za wschodnią granicą Polaków, jest więc jak najbardziej zasadne. Zwłaszcza że polski dziennikarz i jeden z liderów mniejszości polskiej na Białorusi od ponad trzech lat siedzi w kazamatach Aleksandra Łukaszenki. W izolacji, w pojedynczej celi.
Sprawy uwolnienia Andrzeja Poczobuta nie można odkładać
Trzeba o tym głośno mówić, pytać rządzących, ale nie przekształcać tego tematu w narzędzie walki międzypartyjnej. Politycy jednak niestety tak mają: często łapią się głośnych tematów, pozorując przed kamerami zainteresowanie i troskę. A gdy temat znika z czołówek mediów, odstawiają sprawę na bok, a następnego dnia zapominają i komentują już coś zupełnie innego, bieżącego i bardziej „klikanego”.
Czytaj więcej
Wygląda na to, że zachodnie mocarstwa od dłuższego czasu prowadziły rozmowy na temat uwolnienia swoich obywateli więzionych w Rosji oraz ważnych więźniów politycznych Kremla. To smutne, że Polska nie uczestniczy w tym procesie.
Sprawa uwolnienia polskiego dziennikarza (i innych więzionych Polaków, których rząd próbuje wyciągnąć z więzień Białorusi i Rosji) powinna łączyć, nie dzielić. Nieprawdą jest też to, że w czasach rządu PiS nie podejmowano prób uwolnienia Andrzeja Poczobuta. Wielokrotnie opisywaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej” wydarzenia z maja 2021 roku, jak na prośbę ówczesnego przywódcy Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa (obalonego w styczniu 2022 roku) reżim w Mińsku uwolnił z białoruskich więzień kilka działaczek mniejszości polskiej. Był to sprytny ruch naszej dyplomacji, ale możliwy m.in. dzięki osobistemu zaangażowaniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
Czytaj więcej
Polska okrężnymi drogami wyciąga rodaków z więzień Aleksandra Łukaszenki. Nawet poprzez Azję Środkową.