Bartosz Nosal: Krótka odpowiedź na pytanie „Czy Krzysztof Piątek umie grać w piłkę?”

Krzysztof Piątek jak mało który polski piłkarz musi się mierzyć z przestrzelonymi, biegunowymi wręcz ocenami. I gdy po kilku latach zawirowań ustabilizował formę w klubie, w meczu Polska - Austria na Euro 2024 przyszło mu wejść w buty Roberta Lewandowskiego. I bez względu na końcowy wynik, tysiące przemokniętych polskich kibiców w Berlinie mu tego gola nie zapomni.

Publikacja: 21.06.2024 20:27

Krzysztof Piątek w walce o piłkę z Gernotem Traunerem.

Krzysztof Piątek w walce o piłkę z Gernotem Traunerem.

Foto: REUTERS/Fabrizio Bensch

Zanim o Euro 2024, osobom, które z futbolem nie zawsze są na bieżąco (lub żyją nim tylko przy okazji mistrzostw Europy i świata), odwińmy taśmę o sześć lat.

Krzysztof Piątek od Austria - Polska 2018 do Polska - Austria na Euro 2024

Lato 2018 r. to pod wieloma względami inna rzeczywistość, również w polskim futbolu. Na początku czerwca, w cieniu przygotowań reprezentacji Polski Adama Nawałki do mundialu w Rosji, Krzysztof Piątek przechodzi z Cracovii do Włoch. Genoa CFC zapłaciła za transfer sporo (4 mln euro), zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mówimy o polskim klubie bez renomy w Europie. Napastnikowi nie wróży się wielkiej kariery w Serie A. Piątek, mimo 21 goli w swoim ostatnim sezonie Ekstraklasy, na gali kończącej rozgrywki nie dostaje żadnej nagrody. "Dajcie spokój z tym Piątkiem, prawie połowę strzelił z karnych" - powtarzała spora część kibiców i dziennikarzy.

Czytaj więcej

Krzysztof Piątek siódmym strzelcem "polskiego" gola na Euro

Jeszcze nim mundial się kończy, dzień przed finałem, Krzysztof Piątek debiutuje w meczu towarzyskim Genui i strzela pięć goli rywalowi z niższej włoskiej ligi. O ile ktoś w natłoku informacji z mundialu tego newsa nie przeoczył, to raczej wzruszył ramionami: "to tylko któraś liga". Gdy Piątek oficjalnie debiutuje i w Pucharze Włoch strzela cztery gole Lecce z Serie B, reakcje są podobne: "to tylko druga liga". W końcu więc Piątek debiutuje w Serie A i strzela gola. "Długo tak nie postrzela", słychać maruderów. Ale strzela, strzela i strzela - w sumie w siedmiu kolejnych meczach ligi włoskiej kolekcjonuje dziewięć goli! I wtedy wajcha zaczyna być przestawiona w drugą stronę. Niedowierzanie zmienia się w oczekiwania na wyrost. W Piątku wielu widzi zawodnika lepszego od Roberta Lewandowskiego (jego nieprzemijająca latami klasa niektórym zaczęła się nudzić), sugeruje się nowemu selekcjonerowi Jerzemu Brzęczkowi, by wystawiał Piątka do składu nawet kosztem żywej legendy reprezentacji Polski. A jeszcze na dodatek w swoim pierwszym poważnym teście w kadrze, Piątek w sobie wiadomy sposób (bo przewidywanie, gdzie na boisko spadnie piłka ma w sobie coś z osobliwego daru) zapewnia Polsce kluczowe zwycięstwo z Austrią w eliminacjach Euro 2020. Po zaledwie pół roku w Genui, polski napastnik przechodzi za 35 mln euro do jednego z największych klubów w historii futbolu. I wtedy szaleństwo sięga już zenitu. AC Milan, bo o nim mowa, jest jednak w głębokim kryzysie. Jeszcze Piątek na fali niesamowitej formy strzela pięć goli w pierwszych pięciu meczach, jeszcze podbija bębenek związanych z jego osobą, ale rzeczywistość z oczekiwaniami zaczyna się rozjeżdżać (w drugą stronę niż wcześniej). Polak nie jest w stanie zbawić Milanu, ale i żaden inny zawodnik nie był wtedy w stanie tego zrobić. Tamten jego pik formy z sezonu 2018/2019 zaczyna być jednak wyznacznikiem stale za wysokich oczekiwań wobec niego.

Zmiana Milanu na Herthę Berlin za wciąż potężne pieniądze (24 mln euro) było swego rodzaju proszeniem się o kłopoty, bo tzw. Big City Club był pogrążony w permanentnym chaosie (dziś zresztą miota się w 2. Bundeslidze). W Berlinie przytrafia mu się jeszcze koszmarna kontuzja, o której często zapomina się, wypominając mu mizerny dorobek na tym etapie. Polscy kibice, którzy liczyli, że Piątek powtórzy w Bundeslidze strzeleckie popisy Lewandowskiego dla Bayernu, zaczynają z niego szydzić (powtarzają się pytania "czy on w ogóle umie grać w piłkę?"), co przeciąga się w stan permanentny, obejmujący jego kolejne kluby po powrocie do Włoch (Fiorentina, Salernitana).

Gdy rok temu Krzysztof Piątek przechodzi do Turcji, wielu uznaje to za symboliczny koniec jego europejskiej (i de facto reprezentacyjnej) kariery. A jednak Basaksehirspor ze Stambułu to strzał w dziesiątkę, 17 goli ligowych to o jedną bramkę więcej niż uzbierał strzelec pierwszego gola dla Polski na Euro 2024, Adam Buksa.

Euro 2024. Gol Krzysztofa Piątka w meczu Polska - Austria

21 czerwca 2024 r. Krzysztof Piątek wychodzi w pierwszym składzie na mecz Polska - Austria na mistrzostwach Europy. W 30. minucie, dzięki dobrej i odważnej akcji reprezentacji Michała Probierza (sześciu polskich zawodników w polu karnym Austrii), Krzysztof Piątek znajduje się w odpowiednim czasie i miejscu w polu karnym, błyskawicznym zwodem oszukuje obrońcę, mocno kopie piłkę do bramki i po chwili prezentuje swoją charakterystyczną "cieszynkę".

Chwilę później znajduję na Twitterze/X wpis: "Ten Piątek to jest jakaś abstrakcja. On w piłkę grać nie umie, a zawsze gdzieś się odnajdzie i girę dostawi".

Na ten wpis i na tytułowe pytanie pozwolę sobie odpowiedzieć: Krzysztof Piątek nie tylko umie grać w piłkę, ale umie też strzelać gole.

I nie zmienia tego fakt, że w piątkowym meczu Euro 2024 Polska zdobyła ich mniej niż Austria.

Zanim o Euro 2024, osobom, które z futbolem nie zawsze są na bieżąco (lub żyją nim tylko przy okazji mistrzostw Europy i świata), odwińmy taśmę o sześć lat.

Krzysztof Piątek od Austria - Polska 2018 do Polska - Austria na Euro 2024

Pozostało 95% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich