Tegoroczne wybory samorządowe mają dwóch zwycięzców. Jednym – co było widoczne po wynikach z 7 kwietnia – jest PiS.
Prezydenci największych polskich miast
Wybory samorządowe 2024: Dlaczego PiS może czuć się zwycięzcą?
Prawo i Sprawiedliwość mimo utraty władzy w kraju, mimo trudnych miesięcy i czasem dość nerwowych ruchów, których kwintesencją był szturm na Sejm i próba siłowego „wepchnięcia” do parlamentu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, utrzymało w wyborach do sejmików wojewódzkich poparcie z 2018 roku, a także wzięło najwięcej mandatów w wyborach do rad powiatów (2080 wobec 1056 objętych przez KO) oraz najwięcej mandatów w wyborach do rad gmin (3069 wobec 1909 zdobytych przez Trzecią Drogę i 1649 przez KO). Owszem, zwycięstwo to miało gorzki posmak, bo władza PiS w sejmikach wyraźnie się skurczy wskutek zerowej zdolności koalicyjnej tego ugrupowania, ale utrzymanie status quo w sytuacji, gdy wielu wieszczyło PiS klęskę i rychły rozpad trzeba uznać za sukces partii Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj więcej
Wybory prezydenta Krakowa, drugiego co do liczby mieszkańców miasta Polski, rozstrzygnęły się w drugiej turze. Rywalizowali w niej Łukasz Gibała, były poseł PO i Ruchu Palikot, oraz Aleksander Miszalski, poseł Koalicji Obywatelskiej. Poznaliśmy wyniki badania exit poll w tym mieście, przeprowadzonego przez Ipsos.
Wybory samorządowe 2024: Dlaczego Koalicja Obywatelska może czuć się zwycięzcą?
Z drugiej strony KO dowiodła, że dzięki szerokiej zdolności koalicyjnej, nawet przegrywając z PiS, jest w stanie poszerzać swoją władze (vide sejmiki wojewódzkie), a nade wszystko, że wielkie miasta należą niepodzielnie do niej. Spośród największych polskich miast tylko Wrocław nie będzie rządzony przez polityka startującego pod szyldem KO, choć nawet tu walka o władzę rozgrywała się w ramach obozu, na czele którego stoi Koalicja Obywatelska. Zresztą PiS oddał wielkie miasta niemal bez walki. Zbigniew Czerwiński w Poznaniu, mimo wejścia do II tury ani przez chwilę nie wydawał się zagrożeniem dla Jacka Jaśkowiaka. Zresztą tak on, jak i kandydaci PiS w pozostałych dużych ośrodkach stwarzali wrażenie, że są wystawieni tylko dlatego, że tak duża partia nie może sobie pozwolić na to, by kandydata nie wystawić. W 2018 roku Patryk Jaki walczył o Warszawę na wiele miesięcy przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. W tym roku pewnie nie każdy był sobie w stanie przypomnieć, jak nazywa się kandydat PiS na prezydenta stolicy. To bardzo wymowny symbol wywieszenia białej flagi jeszcze przed kampanijną walką.